Wrogowie Sławii
Kneziowie Zadrugi > Kneź Warcisław - Józef Grzanka
Zamknięty
został nowy rozdział historii Słowiańszczyzny. Naród Czeski
stracił swój niepodległy byt państwowy, wchodząc w orbitę
wpływów i oddziaływań obcego mu duchowo i etnicznie organizmu
społecznego. Fala wrogiego germanizmu znowu oderwała potężny
szmat ziemi rdzennie słowiańskiej. Fakt ten jest tym bardziej
tragiczny, iż stało się to w sposób dla narodu hańbiący. Bo
jeśli naród pierwszorzędnie zagospodarowany, o świetnie
rozwiniętym przemyśle wojennym, posiadający przy tym liczebnie
dużą, wyszkoloną i najnowocześniej wyposażoną armię – oddał
się „pod opiekę” bez próby obrony, dobrowolnie w obronę, to
fakt ten mówi sam za siebie. Dla nas, jako należących do tego
samego pnia etnicznego, jest to szczególnie bolesne, nie mniej
prawdę tę musimy otwarcie i głośno stwierdzić. Poczucie
odpowiedzialności za losy narodu każe nam tak czynić.
Wykreślenie Czech z politycznej mapy Europy przez Niemców
to bolesne, ale zarazem niezmiernie jasne wskazania i nauka, jakie
Słowiańszczyźnie jeszcze raz daje historia, a które w pierwszym
rzędzie tyczą nas Polaków.
Te jednak wskazania historii są zupełnie inne, niż to się u
nas powszechnie a nawet bez wyjątków sądzi. Reakcja ze strony
polskiej opinii publicznej na tragedię Czech zdumiewa swą kokocią
płytkością. Z głosów jakie na ten ważki temat padły żaden
właściwie nie wybiega poza chełpliwe potępienie, lub też na
odwrót – ronienie ckliwej, a lękliwej łezki. Ale na przemiany,
zachodzące dziś w Europie Środkowej, nie można również patrzeć
tylko oczyma aktualnego polityka, jak to wielu usiłuje czynić,
przybierając ton nieomylnych proroków. Tym krótkowzrocznym
politykom, odwracającym się z lekceważeniem tyłem do historii, na
myśl nawet nie przychodzi, iż są tylko marionetkami w tej właśnie
niefrasobliwie traktowanej historii. Historia Polski to nie
dwadzieścia lat niepodległości. Patrzenie z tak niewielkiej
perspektywy na to, co się u nas i obok nas dzieje z narodami
słowiańskim jest śmieszne.
Nie pierwszy to raz jesteśmy świadkami teutońskich zagonów za
ziemie słowiańskie. Śmiało rzec można, iż los Czech jest tylko
drobnym fragmentem zjawiska znacznie szerszego i potężniejszego w
swej grozie, zjawiska, które datuje się właściwie od chwili gdy
Germanie wywędrowawszy z półwyspu skandynawskiego usadawiają się
w Europie. Odtąd toczą się nieprzerwanie zmagania tych dwóch
odrębnych i wrogich sobie światów: tubylczej gleby etnicznej
słowiańskiej z najeźdźczym germanizmem. Trzeba to powiedzieć, że
historia tej walki, to historia nieustannego wypierania
Słowiańszczyzny z zachodu na wschód.
Przebieg tego dziejowego procesu jest nam tylko pozornie znany, bo
istotne jego przyczyny dotąd jeszcze tkwią zdradziecko ukryte poza
gęstą mgłą tajemnicy. Jest mianowicie
całkowicie zapoznawany fakt , iż decydującą rolę w
niszczycielskim procesie wypierania Słowian z zachodu odegrało
bezsprzecznie chrześcijaństwo. Tak. Chrześcijaństwo było i jest
nadal tą bronią, dzięki której Teuton zwyciężał i zwycięża.
Niezwykle trafne słowa poety „Polsko twa zguba w Rzymie” tyczą
się całej Słowiańszczyzny.
Przewaga polityczna Germanów nad plemionami słowiańskimi,
występująca w początkowym okresie powstania cesarstwa rzymskiego
narodu niemieckiego, niewątpliwie byłaby tylko zjawiskiem
przejściowym. Jest aż nadto wystarczająca ilość
niezaprzeczalnych faktów historycznych i to chociażby z tej właśnie
przeszłości przedchrześcijańskiej, które tak pozawalają sądzić
i mieć tę najgłębszą pewność. Na nic tu się nie zda
zakłamanie naszej oficjalnej nauki, preparowanej świadomie na
użytek wiadomej międzynarodówki. W wartościach rasowych Słowian
tkwią wspaniałe i niedające się ogarnąć możliwości twórcze,
które rozpoczynającą się inwazję teutońską na wschód nie
tylko potrafiłyby twardo a skutecznie powstrzymać, ale ograniczyć
ją do tego miejsca skąd wyszła. Że to nie nastąpiło, że na
ziemiach rdzennie słowiańskich, zraszanych Odrą i Łabą, ziemiach
które jeszcze w wiekach X i XI były w niepodzielnym władaniu
naszych wielkich pogańskich praojców, rozpiera się dziś niemiecka
buta, że ta buta zagarnęła w naszych oczach Czechy i niszczy naród
czeski, że dalej panoszy się bezkarnie na słowiańskich połaciach
Europy Środkowej, że wreszcie wyciąga ona
bezczelnie łapę ku granicy Polski – zasługa to kościoła
rzymskiego.
Przystąpmy jednak do oddania tego, co się komu należy.
Zarysujmy mianowicie, chociaż najkrócej, rolę jaką odegrał
Kościół w tych dziejowych zapasach Słowian z Germanizmem.
Powstanie cesarstwa rzymskiego narodu niemieckiego daje
niewątpliwą wyższość i przewagę polityczną Niemcom nad ich
wschodnimi sąsiadami, którzy w tym czasie nie wykroczyli jeszcze
poza ram,y plemienia, jako podstawy ustroju społeczno-politycznego.
Słowianie posiadają jednak już zbyt dobrze rozwinięte poczucie
świadomości narodowej i wykształcony zmysł polityczny, by nie
ocenić należycie grożące im niebezpieczeństwo. Jak wskazuje
historia doskonale oni zdają sobie sprawę, iż potężnemu
organizmowi politycznemu Niemców należy przeciwstawić przynajmniej
równą siłę, że walki, nawet najbardziej bohaterskie, ale
prowadzone na własną rękę przez poszczególne plemiona, nie
zdołają na dłuższą metę powstrzymać naporu wroga.
Już w pierwszych okresach tych decydujących walk, które
przypadają na wiek X, tendencje w kierunku łączenia się plemion w
większe grupy o wybitnie społeczno-politycznym charakterze
występują bardzo silnie. Dobrze jest znanym fakt, jak mocno krwią
zapisał się w dziejach zmagania się z chrześcijańskimi germanami
związek pogańskich plemion północno-zachodnich pod przewodnictwem
Lutyków, zamieszkujących u ujścia Odry. Jednoczenie się Słowian
tym lepsze miało perspektywy powodzenia, iż nic takiego nie było,
coby mogło stawić tamy tym w gruncie rzeczy naturalnym tendencjom.
Przeciwnie – wszystkie plemiona, nie mówiąc już o pokrewieństwie
językowym, miały wspólny pień pogańskiej, naturalistycznej
kultury i jakkolwiek jeszcze młodej, to jednak własnej, rodzimej,
przedstawiającej już potężne zarodki wspaniałej cywilizacji.
Dochodzimy do jednego z najbardziej pasjonujących, ale
jednocześnie tragicznych momentów historii Słowian. Wówczas gdy
rysują się dla nich tak wspaniałe perspektywy rozwoju, gdy
Słowiańszczyzna Zachodnia stoi po raz pierwszy u progu tworzenia
się wielkiego imperium narodu słowiańskiego, potężnej Zadrugi,
zostaje dotknięta rozkładowym i niszczycielskim bakcylem
chrześcijaństwa, niesionym na mieczach Niemców. Możliwości i
próby zjednoczenia się Słowian na płaszczyźnie rodzimego dorobku
kulturalno-cywilizacyjnego i jego obrony zostają w zarodku
sparaliżowane.
Część plemion, a między nimi i późniejsza Polska przyjmuje
chrzest. Mimo, że jest to w znacznej mierze manewr polityczny dla
zapewnienia sobie pokoju ze strony cesarstwa, powoduje jednak
katastrofalny w skutkach rozłam wśród samej Słowiańszczyzny.
Rozłam ten, częściowo o charakterze politycznym, ale głównie
oparty na przesłankach uczuciowych, dzieli Słowiańszczyznę na:
chrześcijanką na czele z Polską i Czechami, którzy chrzest
przyjęli jeszcze w wieku IX oraz pogańską, skupiającą się
najsilniej we wspomnianym już związku plemion północnych, pod
wodzą bohaterskich Lutyków.
Fakt ten posiada niezmiernie doniosłe konsekwencje. Rozbicie
wewnętrzne Słowian, przez chrześcijaństwo, umożliwia następnie
Niemcom wespół z Kościołem katolickim złamanie olbrzymiego
oporu, jaki organizowały przeciw obcej inwazji ośrodki pogańskie.
I w dziele tym – niestety brała już również udział po stronie
wrogów ta część Słowian, która chrzest przyjęła. Równocześnie
z akcja polityczną szła w parze, umiejętnie kierowana ręką
Kościoła, chrystianizacja podbitych. Odbywało się to po prostu
drogą bezwzględnego niszczenia ogniem i mieczem wszelkiego
rodzimego dorobku kulturalnego oraz nie mniej krwawego szerzenia
„prawdziwej” wiary. W rezultacie już w II połowie wieku XII
najdalej na zachód wysunięte połacie Słowiańszczyzny, między
Odrą i Łabą odpadają, by w końcu całkowicie utonąć w odmętach
wrażego germanizmu.
Nie mniej zgubną rolę odegrał Kościół w następnych wiekach
u tych Słowian zachodnich, którzy przyjęli chrzest, a więc w
Polsce i Czechach. Tutaj, korzystając z opieki i pomocy państwa,
również wszelkimi sposobami stara się niszczyć i zabijać ten
wszystek dorobek i te wszystkie wartości, które są mu obce i
wrogie, a które są tworem narodowego ducha i dla tegoż ducha
stanowią niewyczerpane natchnienie. Było to bezwzględne,
częstokroć niezwykle krwawe przywalanie źródeł narodowych,
słowiańskich mocy z których mógł wybuchnąć bunt i mogło
zrodzić się odrodzenie. W ten sposób Kościół, podcinając
fundamenty tężyzny tubylczej, przygotowywał sobie powoli ale
skutecznie grunt do następnej rozprawy ze Słowiańszczyzną, jaka
się rozegrała w epoce reformacji. Z rozprawy tej jak wiemy Kościół
katolicki wyszedł zwycięsko i to zarówno w Polsce, jak i w
Czechosłowacji.
Przypominamy tu to, co pisaliśmy o Czechach w nrze 10 (12)
„Zadrugi” z r. ub. w art. pt. „Tragedia Czech”: „Czesi byli
tym pierwszym narodem w Europie, który w wieku XV wyrwał się z
polipowych macek Kościoła katolickiego dając nową, własna
koncepcję religijno-światopoglądową. Jan Hus wyprzedził o całe
stulecie Marcina Lutra. Ruch husycki, ów protestantyzm XV wieku, nie
był tylko wyczynem jednostek, ale posiadał wszystkie znamiona
wielkiego ruchu masowego. Protestantyzm czeski starszy o wiek od
niemieckiego został utopiony w Potokach krwi.” „Mamy tu do
czynienia z początkiem straszliwej tragedii. Naród, który poprzez
płonący stos Husa, poprzez opary krwi wojen husyckich, wyłonił
nową koncepcję światopoglądową, jako najwyższą wartość,
naród ten złamany przemocą, został następnie zatruty wewnętrznie
poprzez narzucenie mu tego, co on krwawym wysiłkiem odrzucił.
Przegrana bitwa pod Białą Górą w 1620 r. niszczy podstawy duchowe
tego odważnego narodu”. Jeszcze tylko trzeba tu zaznaczyć, że
Kościół i tym razem posłużył się mieczem germańskim. Główną
rolę w bitwie pod Białą Górą odegrała armia katolickich
Niemiec.
W Polsce Kościół zwyciężył w mniej krwawy sposób poprzez
dogłębne skatoliczenie duszy narodu. Słabe ruchy reformackie
zostały wyniszczone w zarodku.
Wypadki powyższe, zaszłe na przełomie XVI i XVII stulecia,
zadecydowały i o przeszło stuletniej niewoli Polski i o tym, że
Germanizm posunął się daleko już za Łabę ku Wiśle, o tym
wreszcie co się ostatnio stało z Czechosłowacją i wielu, wielu
innych klęskach narodów słowiańskich. Że Niemcy dziś
zwyciężają, to tylko dlatego, że Słowiańszczyzna nie wyzwoliła
się z niewoli duchowej katolicyzmu, sprawiającego jej rozbicie,
degradację i małość.
Dziś w obliczu dziejowych wydarzeń znamionujących świty nowej
epoki, jeśli chcemy w tej epoce odegrać nam należną rolę i mieć
głos w tworzeniu jej historii, winniśmy zrozumieć, że
Słowiańszczyzna ma dwu śmiertelnych wrogów: katolicyzm i
germanizm. Winniśmy wreszcie zrozumieć, że germanizm zwyciężył
i zwycięża tylko dzięki katolicyzmowi.
Zrozumienie tych prawd dokumentowanych nieprzerwanie od wieków
historią i wyciąganie z nich odważnie właściwych konsekwencji
będzie punktem zwrotnym w dziejach Sławii.
Józef
Grzanka - Redaktor naczelny
"Zadrugi"