Odruch spłoszonej błogości
Kneziowie Zadrugi > Kneź Warcisław - Józef Grzanka
Rozwój wewnętrzny Polski jest naturalnym wynikiem oddziaływania na
świat zewnętrzny systemu duchowego narodu, nazywanego przez nas
ideologią grupy.
Skrystalizowanie się na zasadach
personalistyczno-wegetacyjnego światopoglądu katolickiego polskiej
ideologii grupy w końcu XVI stulecia musiało w konsekwencji, samo
przez się zapoczątkować, trwający zresztą do dnia dzisiejszego,
regularny proces degeneracji naszego życia. Dzięki bowiem pełnemu
zwycięstwu starych, odwiecznie niezmiennych i najlepszych dla
wszystkich (jakże zmiennych), warunków czasu i miejsca zasad -
prawd katolickich, naród został do gruntu wyprany z wszelkich
wrodzonych sobie popędów i postaw twórczych, aktywnych,
dynamiczno-ekspansywnych, postaw, którym zawdzięczał swój
dotychczasowy potężny rozwój i poczesne miejsce w rodzinie
przodujących państw zachodnioeuropejskich.
Degradacja życia polskiego jest więc objawem
zupełnie naturalnym i prawidłowym, całkowicie wynikającym z
naszego nieuświadamianego sobie, spontanicznego działania narodu w
kierunku ukształtowania warunków bytu zbiorowego na modłę swych
katolickich podstaw światopoglądowych.
Zgodnie ze swymi głównymi cechami charakteru,
personalizmem i wolą wegetacji, przeciętna społeczna, dążąc do
wydzielenia się z rytmu życia zbiorowego, doprowadziła do zaniku
więzów organizacji, i to zarówno w stosunkach politycznych, jak i
gospodarczych, równocześnie wprowadziła takie instytucje prawne,
które zabezpieczały i niweczyły w razie potrzeby wszelkie wysiłki
skierowane ku zmianie tej ewolucji (liberum veto).
Autarkizacja przeciętnej społecznej znajduje
wyraz w życiu politycznym, całkowitym rozprzężeniu się aparatury
państwowej i zaniku czynnika władzy. Ich miejsce zastępuje
konieczna dla kontemplacji wolność, ku ochronie której
ustanowiono właśnie liberum veto. Ostatnim ogniwem ewolucji ustroju
politycznego, tak charakterystycznym dla epoki saskiej, jest
atomizacja społeczeństwa, jako stan najbardziej odpowiadający
personalistycznej postawie milionów Polaków wobec życia.
Zadowolenia, ba, nawet uczucia dumy, stąd wypływających, nie może
mącić oczywiście widmo upadku, bo to przecież jest rzecz mniej
ważna.
Gospodarstwo narodowe przedstawia obraz
analogiczny. Ożywiona wolą minimum egzystencji i zautarkizowana
duchowo przeciętna społeczna wytworzyła odpowiedni swym
wewnętrznym postawom typ gospodarstwa naturalnego,
samowystarczalnego, a więc taki, który przy minimalnym wysiłku
woli i mięśni zapewniał minimum egzystencji - wegetację. Rozwój
techniki i organizacji gospodarczej oczywiście został całkowicie
zahamowany. Ustabilizowanie się potencjału gospodarczego pociągnęło
za sobą z kolei pauperyzację. Nieuniknionym jej wynikiem było
zahamowanie przyrostu naturalnego.
Tak wygląda zestalona w swym kresie rozwojowym
całość systemu społecznego Polski, będącego wierną projekcją
katolickich zasad światopoglądowych, które wypełniają świadomość
milionów Polaków.
Pod naciskiem ideologii grupy, ulokowanej w
gorących sercach obywateli „przedmurza chrześcijaństwa",
powstała swoista koncepcja socjalna. Była ona do głębi katolicką
Wszystkie elementy życia zbiorowego osiągnęły pewien stan, w
którym panował idealny prawie bezruch. Życie społeczne polskie,
na podobieństwo hiszpańskiego, spoczywało w niezmąconej pogodzie.
Dziesięciolecia spływały, jak krople wody spadającej na
kamienisty grunt.
Być może w tym obrazie istniały punkty ciemne,
których ideologia katolicka nie chciała uznać za swoje prawowite
dziecko. W każdym razie były one nie zamierzone. Istnieje jednak
trudna konieczność życiowa, polegająca na tym, iż każde
działanie zmierzające do pewnego ceni stwarza pochodne skutki, jako
coś naturalnego i nieuniknionego. Ktoś spijając alkohol, pragnie
tylko przyjemnego oszołomienia, i to jest cel zamierzony, wątpliwym
jest natomiast, by pragnął doznać skutków katzenjammeru i
nudności po wytrzeźwieniu. Czy więc katolicyzm świadomie chciał
pchnąć naród na tory degradacji? Oczywiście nie. Ale... właśnie
o to chodzi. Stąd też skutki katolicyzmu w życiu socjalnym takie,
jakie nam rysuje życie polskie, są z nim nierozłączne. Nie można
więc wyodrębnić zasad dogmatycznych katolicyzmu od "systemu
realizacyjnego", obciążając wszystkimi grzechami drugi, a
strojąc w dziewiczą biel pierwszy, jak to chciałby uczynić obóz
katolików "dynamicznych".
Gdy wiec Polska osiągnęła stan katolickiej
harmonii socjalnej i, jako jej naturalny refleks w psychice
zbiorowej, poczucie niewysłowionej szczęśliwości, życie
społeczne było już nie „snem", ale rozgrzanym bagnem. W
całej pełni wystąpiły przejawy ziszczania się pierwszej
zasadniczej antynomii dziejów Polski Niższość życia polskiego
biła w oczy tych, którzy umieli patrzeć. Nożyce potencjałów
zewnętrznych powoli zdążały do wyrównania. Wówczas to powstało
zjawisko, które wycisnęło decydujące piętno na historię Narodu
ostatnich dwóch stuleci. Tendencja wyrównywania potencjałów
zewnętrznych oznaczali bowiem nic innego, jak tylko likwidację
katolickiej harmonii socjalnej, tj. upadek faktyczny Polski. Wyśnione
dzieło pokoleń, misterna budowa, dająca tyle cichych upojeń
stanęła przed widmem zagłady. Śmiertelne niebezpieczeństwo
pobudziło wolę obrony. Jak płomień, rozszerzył się „odruch
spłoszonej błogości". Bronić się! Stanąć murem przy
najwyższych wartościach, zagrożonych przez zaborcze barbarzyństwo!
Odruch spłoszonej błogości to motor życia politycznego Polski od
połowy XVIII w. Ideologia obrony daje w sumie to wszystko, co jest
polityką polską. Ponieważ degradacja postępowała
niepowstrzymanie, nieubłaganie, poczucie bezsilności trwożna
świadomość niemocy, pogłębiała głęboki uraz wyrażający się
w patologicznym kompleksie "obrony". Czytamy u jednego z
autorów współczesnych, iż misja dziejowa Anglii wyraża się w
woli władztwa nad koloniami i szlakami oceanicznymi świata, misja
dziejowa Japonii to władztwo nad rasą żółtą i sięgnięcie po
panowanie nad światem, misja Rosji - to rewolucja światowa, a misja
narodu polskiego, to obrona.
Patologia „odruchu spłoszonej błogości"
rysuje się tu z niesamowitą jaskrawością. A. Mickiewicz w swoich
prelekcjach z r. 1842 pisał, iż naród polski zrealizował w pełni
niedoścignione ideały chrześcijaństwa w typie swego życia (epoka
saska) i dlatego też, ponieważ o całe stulecia wyprzedzał Europę,
upaść musiał. Ideały te, pięknie zrealizowane w duszy wolnego
indywiduum, jak to z natchnieniem pisze Chołoniewski w „Duchu
dziejów Polski", istnieją pomimo przejściowej porażki
politycznej; trzeba ich bronić przed dalszymi zamachami Tak więc,
obok pełnego lubości delektowania się swoją, jakże doskonała,
formą duchową, kroczy nieustannie „odruch spłoszonej błogości",
ideologia obrony, jako jeszcze jedyne zadanie, które zostało do
spełnienia przed Narodem na ziemi, jego kosmicznych wymiarów misja
dziejowa.