Neopogaństwo polskie w świetle systemowej teorii kultury
Zdzisław Słowiński
Neopogaństwo polskie w świetle systemowej teorii kultury
(referat na konferencję "Neopogaństwo w Polsce" UJ, Kraków 19-20 marca 2008)
Abstrakt
Praca przedstawia spojrzenie na ruchy neopogańskie poprzez rozróżnienie w nich treści bliskich rzymskim określeniom paganos i barbaros. Dzięki zastosowaniu narzędzi systemowej teorii kultury uzyskano wgląd w procesy prowadzące do powrotu idei pogańskich oraz przemiany duchowości które temu towarzyszą. Praca wskazuje też na przykre konsekwencje społeczne nieporadności nauki lub jej milczenia w kwestii zrozumienia dzisiejszych przemian kultury, których jednym z symptomów są odczucia potrzeby powrotu do idei pogańskiej. Analiza neopogaństwa polskiego wskazuje na ścieżki, którymi pogańska duchowość wchodzi do życia społecznego jako alternatywa dla jałowej idei chrześcijańskiej i dla koczowniczej w swoim pochodzeniu zachodniej doktryny społecznej, a także na zakłócenia tego procesu powodowane destrukcyjnym dla neopogaństwa przenikaniem do niego idei typu barbaros.
Uwagi metodologiczne
Niniejsze rozważania prowadzone są z wykorzystaniem narzędzi teorii kultury, która została przedstawiona na odbywającej się konferencji Metoda ta była konieczna, aby w mozaice jaką stanowi zjawisko odradzającego się pogaństwa można było dostrzec i rozróżnić procesy kulturowe, których to zjawisko jest uzewnętrznieniem. Kultura bowiem tak jak cały świat jest procesem i składa się z procesów, a głównym zadaniem nauki jest właśnie ich odkrywanie i analiza.
Prace przygotowawcze do takiej analizy polegające na dokumentowaniu morfologii zjawisk uruchomianych dziejącymi się procesami to też ważne zadanie rzemiosła naukowego, niemniej jednak, wskazane jest aby ta reporterska działalność odbywała się ze świadomością, jakich procesów społeczno kulturowych dotyczą śledzone zjawiska. Daje to bowiem możliwość lepszego doboru narzędzi i zwracania baczniejszej uwagi na najistotniejsze dla późniejszej analizy okoliczności badanych zjawisk.
Prac dokumentujących ruchy neopogańskie jest u nas sporo i są wśród interesujących się zagadnieniem uczonych znane, skupię się więc na stronie analitycznej, zakładając że odbiorcy bez trudu skojarzą wyprowadzone wnioski z opisanymi w tych pracach egzemplifikacjami ruchów, organizacji i idei występujących w neopogaństwie.
Przygotowując ten tekst starałem się spełniać kryteria pracy naukowej, a przydatne dla barwniejszego zilustrowania tematu komentarze o luźniejszej formie umieszczałem w przypisach.
Ambitniejszy czytelnik może być zawiedziony szczupłością zarysu teorii. Tego mogę odesłać do serwisu w internecie, gdzie gromadzone są teksty dokumentujące na bieżąco powstawanie teorii kultury, a także ważniejsze książki i artykuły, stanowiące punkty wyjścia do jej opracowania.
Wnioski z teorii kultury ważne dla rozpatrywania kultur i religii narodowych w tym naszego neopogaństwa.
W związku z tym, że fundamentem systemu kulturowego jest język za pomocą którego światu nadawana jest struktura nośnikami systemów kulturowych są społeczności etniczne, oparte na właściwych dla ich języka naturalnego rozstrzygnięć światopoglądowych. Nie może więc istnieć kultura międzynarodowa czy ponadnarodowa.
Wszelkie naleciałości obcych kultur mają jedynie charakter powierzchowny, gdyż nie mogą przełamać determinant duchowości jakie wprowadza język naturalny danej kultury. Kultura trwa tak długo, jak długo żywy jest jej język. Gdy język zanika, kultura ginie wraz z nim.
Najistotniejsze cechy kultury określają trzy wymiary duchowości: tożsamość, układ odniesienia i transgresja. Wyznaczają one przeważający typ osobowości, kształt religijności danej grupy kulturowej (np. narodu), a kiedy zostają one przepracowanie intelektualnie - jego doktryną społeczno polityczną.
Charakterystyczne cechy kultur pozwalające na rozróżnienie ich podstawowych typów wynikają z wymiarów jej duchowości. Teoretycznie mogą one mieścić się w dowolnym obszarze przestrzeni duchowości jednak takie dowolne położenie nie jest zjawiskiem trwałym i kultury szybko ewoluują do granic tej przestrzeni. Historia to potwierdza wyróżniając trzy podstawowe, stabilne formacje kulturowe: zbieracza-łowcy, koczownika i rolnika.
Archaiczny zbieracz-łowca wyrósł ze stada ludzkiego wtopionego w przyrodę. W miarę dojrzewania świadomości uzmysłowił sobie, że jest częścią grupy (tożsamość grupowa była pierwotna w stosunku do jednostkowej), a grupa ta jest częścią ładu przyrody. Rodzący się system wartości obligował go do starań o zachowanie ładu przyrody, będącego gwarantem przetrwania zarówno jego samego jak i całego kosmosu. Stąd jego religia obfitowała w rytuały przypominające i zachowujące ład przyrody, a strategie życiowe determinowane były niewykraczaniem poza ten naturalny ład. Nie do pomyślenia były u niego zachowania transgresyjne, przekraczające formułę człowieka natury i zastanego ładu przyrody. W przestrzeni duchowości obszar kultury zbieracza-łowcy skupia się przy linii tożsamość=1, transgresja=0.
W miarę wzrostu populacji zbieracza łowcy musiało dość nieuchronnie do przepełnienia środowiska, a problem ten wywołał zmiany mentalności – czyli przekraczanie siebie – co jest równoznaczne z pojawieniem się zachowań transgresyjnych. Zmiany te poszły w dwóch kierunkach.
Rolnik przekroczył tabu zachowania środowiska naturalnym, i jął poznawać prawa nim rządzące oraz przystosowywać je do zwiększonej produktywności, przy zachowaniu tożsamości obejmującej całość życia. W przestrzeni wymiarów duchowości oznacza to, że począł wspinać się w pobliżu linii: Tożsamość=1, układ odniesienia=1.
Religia rolnika czyniła sacrum z całej ożywionej i nieożywionej przyrody, której przejawom przyznawał on, wzorując się na sobie, uduchowienie. Jego strategia życiowa opierała się na próbach jak najlepszego odczytania treści duchowych z otoczenia (społecznego i przyrodniczego) oraz dostosowanie do tego swoich zamiarów. W warunkach tak podtrzymywanej wrażliwości rodził się szybki postęp w rozumieniu praw przyrody i kształtowaniu światopoglądu. Struktura społeczna tworzona przez rolnika kształtowała się jako sieć (w rozumieniu teorii systemów), która dzięki istnieniu poziomych relacji pomiędzy członkami społeczeństwa a także bezpośrednimi ich relacjami ze środowiskiem dostosowywała się do bieżących problemów i wyzwań jakie niosło życie. Komplikacja struktury społecznej w miarę rozwoju cywilizacyjnego dokonywała się według zasady funkcjonalnej, nie pozycyjnej, więc zachowano podstawową zaletę sieciowości – doświadczenia każdej jednostki aktualizują cały system.
Ten typ kultury został rozpoznany już w starożytności. Rzymianie nazywali to paganos. Dosłownie oznaczało to „uprawiający ziemię", ale za tym szedł też cały zespół treści określających religię i filozofię życia paganos. Pogaństwem jest kultura oparta na mentalności agrarnej, która musi brać pod uwagę całość systemu, w którym żyje i długofalową perspektywę kierunku rozwoju tego systemu – na podobieństwo rolnika wiedzącego, że dopiero długoletnie zabiegi zwiększają płodność ziemi, a poznawanie i respektowanie praw przyrody to warunek skuteczności współpracy z nią i trwałości jego zabiegów.
Koczownik w odróżnieniu od rolnika pozostawiał środowisko w formie naturalnej, natomiast zawężał obszar swojej tożsamości, co pozwalało mu na rabunkową eksploatację obszarów życia wyłączonych z obszaru tożsamości, a więc najpierw przyrody, a w miarę zawężania się tożsamości do swojego plemienia, czy osoby, na eksploatację i wyniszczanie innych ludzi, którzy nie mieścili się już w obszarze odczuwanym jako ja, czy my. W przestrzeni wymiarów duchowości oznacza to wspinanie się w pobliżu linii: Tożsamość=0, układ odniesienia=0.
Ekstensywność gospodarki pasterskiej na stepie nie pozwalała na życie osiadłe – ze stadem trzeba było wędrować, kiedy wypasło aktualnie eksploatowany teren. Step mógł pomieścić ściśle określoną liczbę stad, a więc i plemion. Liczbę ich regulowały nieustanne walki – konkurenta do pastwisk (i do przeżycia) trzeba było zabić bądź zginąć samemu. Obraz świata koczownika ukształtował się jako teren walki o zawłaszczenie gotowych zasobów danych przez przyrodę. Rozumienie porządku świata nie mogło już opierać się na prawach przyrody, wymagało więc stworzenia abstrakcji uzasadniającej ontologiczne zawężenie tożsamości, co wygenerowało świat metafizyczny z Bogiem rozumianym jako nadziemski odpowiednik przywódcy plemienia.
Wymóg ciągłej walki ukształtował strukturę społeczeństwa na wzór armii, strukturę hierarchiczną, w której miejsce w hierarchii należało uzasadniać odpowiednią dla niego sprawnością w walce. Nieustanne aktualizowanie hierarchii dawało szansę na utrzymanie wysokiej sprawności wojennej, a więc i szansę przeżycia plemienia, a zachętą do wspinania się w tej hierarchii były przywileje rosnące wraz wyższą pozycją. Sprzyjało to dalszemu ograniczaniu obszaru tożsamości, praktycznie do personalizmu. Religia koczownika odzwierciadlała więc porządek świata w którym przyszło mu żyć. Plemienny bóg uzasadniał prawo plemienia do eksploatacji świata i walki z obcymi, którzy sprowadzeni zostali do elementu przyrody podlegającemu eksploatacji jak i ona sama. Kiedy obcy nie dają się eksploatować lub stanowią groźbę militarną ich zabijać, w imię tego metafizycznego porządku świata.
U koczowników nie mówi się o kierunku rozwoju kultury – takiego nie ma (poza ekspansją, o której też się nie mówi, gdyż jest ona, jako konieczność życiowa, wbudowana w system społeczny i mentalność jego członków), natomiast reguluje się przepisy poruszania się w hierarchii oraz ustanawia system tabu gwarantujący przetrwanie plemiennej ekskluzywności. System pracuje na doskonalenie swoich narzędzi przetrwania, bez względu na konsekwencje dla jego integralności i przyszłości. Stąd też u koczowników zawsze rządzi Pismo, litera prawa, tabu podnoszone do rangi świętości. Już Ibn Chaldun - berberyjski socjolog z XIV w. zauważył, że koczownik to społeczność sakralna, stabilna i izolowana.
W starożytności step nazywano waginą ludów, rodzącą w równomiernych odstępach czasu plemiona, które uciekały ze stepu przed eksterminacją przez silniejszych konkurentów. Po wyjściu ze stepu musiały one wywalczyć sobie przestrzeń życiową wśród ludów osiadłych i podjąć psychicznie trudne zadanie zmiany mentalności, bądź żyć z rabunku i zawłaszczania, co z kolei było trudne za względu na siłę tworzącej kulturę ludności osiadłej.
Koczownik tego pierwotnego okresu był jeszcze posłuszny prawom natury i pewnej mierze uduchowiony. Odziedziczył to wszak po swoim przodku zbieraczu-łowcy. W miarę jak plemię zmuszone do ciągłego wysiłku eksploatowania niegościnnej stepowej przyrody i do walki z konkurencją zapominało o obowiązującym go etosie, rolę dbających o oblicze duchowe, oraz długofalową perspektywę przetrwania sprawowali szamani. Oni to, poza spełnianiem tradycyjnych funkcji lekarza i psychoterapeuty określali maksymalną wielkość populacji, przypominali w magicznej obrzędowości normy postępowania w różnych okolicznościach życiowych w tym także normy obowiązujące w walce i innych formach kontaktu z wrogami-konkurentami. Praca szamanów okazała się tak skuteczna, że sporo koczowniczych plemion przetrwało respektując ich wskazania do dziś, podejmując tylko jakieś dodatkowe zajęcie pozwalające uzyskiwać nieco pieniędzy na asymilację niektórych zdobyczy współczesnej cywilizacji.
W miarę upływu wieków pierwotny rolnik począł rozwijać inne dziedziny życia oprócz uprawy ziemi i stworzył funkcjonalnie zróżnicowane społeczeństwa rozwijające się tym szybciej im więcej ludzi można było wycofać z pracy na potrzeby bieżącej egzystencji.
Koczownik natomiast doskonalił technologię walki i w granicznym przypadku porzucał zarówno wskazania szamanów jak i hodowlę stada przerzucając się wyłącznie na życie z walki i zawłaszczania. Już od czasów starożytnych wyłaniały się ze stepu olbrzymie hordy wyniszczające całe obszary zajmowane przez innych koczowników oraz kultury osiadłe. Armie takie przeważnie nie przeżywały swojego wodza, niemniej jednak tworzyły też imperia podporządkowujące sobie inne ludy i sprowadzające je do roli niewolników.
Dominującym zajęciem koczownika stało się zawłaszczanie dorobku innych ludzi (nadal także gotowych zasobów przyrody), a kiedy brakowało mu obcych (w jego klasyfikacji) do zniewalania, to oddelegowywał na niewolników część, a przeważnie większość własnego społeczeństwa.
Takie wyłaniające się ze stepu bądź z Normandii hordy walczące Rzymianie nazwali barbaros, w którym to określeniu mieściła się też (jak w przypadku paganos) filozofia życia tych hord.
Potomkowie Latynów, którzy nadali Rzymowi koczowniczy charakter (w odróżnieniu od agrarnych Etrusków – paganos) byli na etapie osiadłej hordy zniewalającej, brzydzili się więc prostymi obyczajami barbarzyńców. Niemniej jednak, kiedy, w (myśl teorii Ibn Chalduna) rozleniwili się z dobrobytu poczęli wskazywać Nordyków jako przykład cnót (koczowniczych), które Rzymianie, jak pisze Tacyt, kiedyś posiadali, ale je zagubili.
Dzisiejszy świat to nadal zmaganie się dwóch typów mentalności paganos i barbaros, z tym że współczesny koczownik (za wyjątkiem Stanów Zjednoczonych i Izraela) nie stosuje już militarnej agresji i eksterminacji konkurentów, pozostając przy nowocześniejszych metodach niewolenia obcych jak manipulacja ideologiczna i polityczna. Natomiast wszyscy koczownicy ze względu na niewydolność systemów niewolenia obcych ratują się oddelegowywaniem na niewolników coraz to szerszych warstw własnych społeczeństw, co pozwala im na krótką metę jeszcze trwać w dobrym samopoczuciu, ale skraca perspektywę przyszłości.
Współczesne społeczeństwa agrarne natomiast, z powodu panującego globalnie koczowniczego systemu organizacyjnego przeżywają nieustanny kryzys, objawiający się w sferze duchowej brakiem wyrazistej tożsamości, a w sferze społecznej istnieniem pasożytniczej warstwy żerującej na skutkach zachwianej tożsamości społeczeństw, czy wręcz kolaborującej z globalnym koczownikiem.
Cały więc współczesny świat doszedł do stanu, w którym dominujące i uważane za normę rozwiązania społeczne mają głęboko patologiczny charakter.
Koczownicza idea zawłaszczania i oparty na niej „wyścig szczurów" wyniszczają siły cywilizacji w przyspieszającym tempie, a w ramach koczowniczego świata rozwiązań na wyjście z pogłębiającego się kryzysu nie widać. Stąd poszukiwanie go w zepchniętej do defensywy, a rokującej nadzieje na przyszłość mentalności agrarnej, której wyrazicielem jest religia pogańska.
Kultura słowiańska i religijność pogańska jako przejawy mentalności agrarnej
Słowianie wywodząc się z Arjów, zamieszkujących od ok 8000 r. p.n.e. tereny od północnych Indii do Anatolii, zasiedlali dzisiejsze swoje siedziby po ustąpieniu ostatniego zlodowacenia, kiedy tundra porosła trawą i lasem. W międzyczasie koczowniczy Nordycy posuwali się ustępującą tundrą na północ, polując na renifery, a później prowadzili życie podobne do mieszkańców Wielkiego Stepu walcząc między sobą i wylewając na kontynent europejski niepotrafiące się tam utrzymać ludy, czy choćby hordy wojowników.
Słowianie przynieśli ze sobą całą kulturę Arjów z mentalnością typowo agrarną, i tak jak do Etrusków pasowało do nich określenie paganos zarówno w odniesieniu do religii jak i filozofii życia.
Podstawą agrarnej mentalności Słowian jest ich naturalny język, w którym aparat pojęciowy nadaje światu strukturę różnorodnego, ale jednolitego w swych podstawowych własnościach bytu, nie oddzielając człowieka od przyrody i kosmosu, stawiając mu jednocześnie zadanie odpowiedzialności za całość bytu. Podobnie też język nasz determinuję egalitaryzm i sieciowość jako odczucie prawidłowego ładu społecznego.
Tej mentalności nie naruszyło przyjęcie w X wieku chrześcijaństwa, gdyż w jego samych założeniach były odniesienia metafizyczne, a więc odniesienia do świata dla Słowian niezrozumiałego i nieufnie przyjmowanego. W ich języku i świadomości wszelkie odniesienia do świata przyrody, życia człowieka i społeczeństwa pozostały nienaruszone w swojej agrarnej treści. Średniowiecznego i renesansowego Kościoła nie interesowała zresztą mentalność ludów płacących świętopietrze, tylko dobre stosunki z dworami władców.
Dopiero kontrreformacja poczyniła u nas (a w innych krajach słowiańskich inne wersje zaktywizowanego wówczas chrześcijaństwa) szkody w mentalności, wprowadzając chrześcijańskie interpretacje światopoglądowe do myślenia o sprawach świata i ludzi. Dotyczyło to jednak tylko tej części społeczeństwa, które poddawane było długotrwałej indoktrynacji katolickiej (głównie w szkolnictwie jezuickim), i sięgało przeważnie tylko warstwy intelektualnej pozostawiając ją w niezgodzie z głębszą ukształtowaną przez język naturalny warstwą duchową. To Kościołowi wystarczało, gdyż podporządkował sobie w ten sposób aktywną politycznie część społeczeństwa, a ta realizowała jego postulaty na płaszczyźnie władzy państwowej. Nie była to chrystianizacja głęboka, gdyż naturalna agrarna mentalność stawiała zawsze podświadomy opór sprzecznej z nią intelektualnej wykładni praw rządzących światem. Nie była też szeroko rozpowszechniona w społeczeństwie, gdyż przyjęcie jej wymagało sporego wysiłku intelektualnego i gwałcenia własnej podświadomości, a do tego potrzebna była motywacja, która pojawiała się prawie wyłącznie wśród aspirujących do warstw inteligencji, a niezdolnych jednak do sprostania wymogom intelektualisty.
Z takich właśnie ludzi Kościół rekrutuje swoich funkcjonariuszy i swoich rzeczników w strukturach organizacji społeczeństwa. Oni zaś mając bardzo niespójną osobowość nie potrafią uzyskać autorytetu zarówno wśród ludu, który woli żyć i patrzeć na świat poprzez własną podświadomość raczej niż przez chore i niezrozumiałe krętactwa intelektualne, jak i wśród intelektualistów dostrzegających mierność takich pseudointeligenckich warstw.
W efekcie tego katolicka Polska przedstawia sobą kraj rządzony przez zakompleksionych, zakłamanych półinteligentów, pogardzanych przez lud i intelektualistów, a hołubionych przez Kościół i zewnętrznych eksploatatorów kraju, którzy w zamian za lojalność zezwalają im na pasożytowanie na własnym społeczeństwie.
Dla agrarnej mentalności Słowian zarówno chrześcijaństwo, jak i koczownicza ideologia Zachodu stanowią jej zaprzeczenie, a różnią się nieistotnymi z duchowego punktu widzenia szczegółami. O ile bowiem Zachód otwarcie uznaje koczowniczą hierarchię zawłaszczania w społeczeństwie oraz pasożytniczą pozycję człowieka wobec przyrody i kosmosu, to chrześcijaństwo czyni to w sposób zawoalowany, tak, aby istotne treści nie były łatwo rozpoznawalne przez agrarnego ducha. Nadanie człowiekowi odmiennego, od reszty przyrody ożywionej, statusu ontologicznego ma uśpić agrarną łączność człowieka z przyrodą i kosmosem, natomiast naturalny dla rolnika egalitaryzm chrześcijaństwo hołubi pod warunkiem, że jest to egalitaryzm niewolników, aplikując zarazem wiernym właśnie mentalność niewolnika. W rezultacie chrześcijaństwo zatwierdza koczowniczą hierarchię zawłaszczania skazując zarazem swoich wyznawców na pozycję najniższą, dna tej hierarchii.
Mówiąc chrześcijaństwo mam tu na myśli głównie katolicyzm. Prawosławie odziedziczając po upadłym Konstantynopolu aspiracje imperialne hoduje własną hierarchię zawłaszczania – przemawia więc dwugłosem: mentalność niewolnika dla ludu i koczownika dla władz. Protestantyzm natomiast pozostawiając nieco ornamentacji chrześcijańskiej przeszedł na ideologię Starego Zakonu, podmieniając tylko naród wybrany z Izraela, na Anglosasów, czy Teutonów.
Poszukiwanie alternatyw wobec mentalności koczowniczej na Zachodzie.
Zachód przygotowany przez teorię predestynacji i mit narodu wybranego do roli zdobywców i panów świata może już porzucić resztki zawstydzającego prawdziwego koczownika chrześcijaństwa i przemówić własnym głosem. Nie czynią tego politycy – wolą skrywać politykę koczownika pod aktualnie dopuszczalnymi sztandarami. Natomiast ich lud, pauperyzowany wobec niemożności ekspansji dającej wszystkim miejsce w szeregu zdobywców, odwraca się zarówno od pełnego hipokryzji chrześcijaństwa jak i zakłamanych własnych polityków, sięga natomiast do zaszczytnych jego zdaniem, własnych tradycji koczowniczych. Stąd zachodni młodzieńcy strojący się w czarne mundury odwołują się do Wotana i całej mitologii Nordyckiej oraz do tradycji wielkich wojen i zwycięstw Wikingów.
Choć wartość bojowa takich oddziałów wielokrotnie przewyższa siłę tych, do których tradycji się odwołują, to jednak nie jest ona pomocna w realizacji zawłaszczających ambicji polityków – wojny toczy się teraz głównie innymi siłami niż armie, a już zupełnie nieprzydatni są w nich chuligani. Zachodni politycy muszą jednak tolerować te ruchy, gdyż są one wentylem bezpieczeństwa dla sfrustrowanej młodzieży. Alternatywą jest rzucenie się przez nią politykom do gardła. Ci chłopcy w swoich tęsknotach wpisują się ściśle w pojęcie barbaros, więc poczytywanie ich za ruchy neopogańskie jest w sensie naukowym grubym nieporozumieniem, a sensie politycznym dezinformującą manipulacją.
Odmiennym rodzajem kontestacji zachodniego systemu przez ludzi wychowanych w tradycji koczowniczej jest cofnięcie się do przedkoczowniczych idei zbieracza-łowcy. Powstają więc ruchy postulujące odwrócenie się od cywilizacji – dopiero w analizie historycznej można dostrzec w nich integralną niezakłamaną osobowość oraz zdrowy i sprawiedliwy ład społeczny, chociaż funkcjonujący na poziomie cywilizacji przedneolitycznej. Na przykład: akceptujący niektóre urządzenia cywilizacyjne oraz nieco ornamentacji chrześcijańskiej ruch Amiszów, jest jednak duchowo dość konsekwentną realizacją mentalności zbieracza-łowcy.
Podobne idee kreowane są też na poziomie warstw intelektualnych, aczkolwiek w tym przypadku chodzi raczej o głębszą refleksję, a nie próbę realizacji idei w stylu Amiszów, którzy tylko dlatego mogą bawić się w odwrócenie się od cywilizacji, że są tą cywilizacją otoczeni. Najbardziej spektakularnym przykładem takiego ruchu intelektualnego jest entuzjazm z jakim przyjęto książkę Quina pt. Izmael.
Na określenie tego typu ruchów i idei nauka nie zaproponowała jeszcze żadnego terminu, a jest on potrzebny, aby odróżnić je od barbaros i paganos.
Zjawiskiem, które zaistniało na Zachodzie, a z którym nie może sobie poradzić koczownicza, globalna myśl neoliberalna jest ruch zielonych.
Zieloni narodzili się z idei powrotu do zbieracza łowcy, ale chcąc być aktywnym podmiotem kultury nie wycofali się z udziału w cywilizacji, podjęli więc myślenie o jej przyszłości i poszukiwanie kierunków dla kultury. Tą drogą ideologia ruchu zielonych poczęła migrować z kontestowania cywilizacji w kierunku świadomej transformacji kultury, a więc w kierunku mentalności agrarnej, oczywiście bez uzmysłowienia sobie charakteru takiej migracji.
Zieloni operując odmienną od koczowniczej logiką i dryfującym w kierunku mentalności agrarnej aparatem pojęciowym są nierozumiani zarówno przez szersze kręgi społeczeństw zachodnich, wprawdzie niezadowolonych z biegu spraw, ale jednak nie wyzwolonych z koczowniczej mentalności, jak i przez naukowców starających się opisać zielonych w znanych sobie kategoriach, głównie politycznych i społecznych. Zjawiska duchowe jakie niesie ten ruch są niezauważalne bez wyjścia poza racjonalistyczne ograniczenia panujące w zachodniej nauce.
Ruch zielonych wykształca na Zachodzie nowy tam typ człowieka – wykształca mentalność agrarną.
Globalizacja niesie ze sobą łatwość wymiany idei i ruchliwość ludzi, stąd obecność zarówno imigrantów agrarnych w społeczeństwach zachodnich, jak i przywiezionych przez nich idei. Niemniej jednak do niedawna traktowano takie środowiska jako diaspory i spodziewano się ich asymilacji. Obecnie zauważa się, że świat jest zupełnie inny, kiedy spojrzy się na niego z perspektywy innego ducha, i tym duchem właśnie zarażają się zieloni. Te agrarne przyczółki w zachodnich społeczeństwach poszukując źródeł swojej tożsamości sięgały najpierw do egzotycznych kultur wschodu, a odnalazłszy tam ducha trudnego do asymilacji ducha stwierdziły, że jest on też obecny niedaleko, we własnych i ościennych społeczeństwach Europy.
Najszerzej reprezentowanym jak dotychczas jest ruch Celtycki. Powszechnie sądzi się, że to poszukiwanie korzeni narodowych, nie zwracając uwagi, że przyczyną poszukiwania tych korzeni, było odnalezienie w nich treści duchowych wskazujących kierunek wychodzenia z niewydolności zachodniej (koczowniczej) kultury. Do agrarnych, aryjskich korzeni Celtów mogą odwoływać się Szkoci, Irlandczycy, Francuzi, Portugalczycy, a także część Hiszpanów. Wygląda na to, że tylko mającym krótką historię i powstały już w czasach nowożytnych prymitywny język Anglikom będzie trudno nawiązać do jakiejś zdrowej tradycji, oni więc mogą mieć kłopot z perspektywą dla swojej kultury. Bo nawet Niemcy, odkrywając, że z 16 dzisiejszych landów 11 zamieszkanych było kiedyś przez Słowian, zaczynają od połowy XIX wieku nawiązywać do tej tradycji generując ruchy Deutsch Sprechen Wenden, i co jest ciekawe, te słowiańskie tradycje do których się odwołują są zawsze równocześnie tradycjami pogańskimi. Poza Serbami łużyckimi, Słowianie z terenów dzisiejszych Niemiec nie dali się schrystianizować – owszem schrystianizowali się, ale już mówiąc po niemiecku.
Odkrywanie elementów mentalności agrarnej na Zachodzie ma miejsce w wielu dziedzinach życia, i powstają wokół tego nawet dobrze zorganizowane ruchy, jednak brak podświadomej duchowości agrarnej nie pozwala im na rozszerzenie agrarnego widzenia świata na inne sfery, poza odkrytą dziedziną, ani tym bardziej na sformułowanie integralnej wizji świata w duchu agrarnym. Pozostają więc ze swoimi odkryciami podniesionymi do rangi świętości na poziomie ruchów sekciarskich.
Procesem o największym zasięgu i osiągnięciach w tym dziele przemian mentalności jest ruch wolnego oprogramowania – kilkudziesięciomilionowa sieć programistów, którzy stworzyli i rozwijają system Linux i tysiące aplikacji, oraz zainicjowali inne sieciowe inicjatywy jak Wikipedia, web2 itp. Społeczność ta zdaje sobie sprawę z tego, że tworzy nową kulturę, i że kultura ta jest w opozycji do panującego systemu, natomiast brak w niej refleksji filozoficznej nad tym, jakiego typu jest ta kultura, którą tworzą, i jakie są mechanizmy psychologiczne i społeczne, które leżą u podstaw ich ruchu. To zresztą jej nie jest potrzebne – wystarczy jej świadomość, że świat który tworzą żyje i rozwija się w przyspieszającym tempie. To jednak powinno interesować naukę, której zadaniem jest co najmniej opisać i zinterpretować zachodzące procesy.
Przy tej okazji warto wspomnieć, że fenomen internetu - sieć technologiczna - nieuchronnie zrodził sieciowe, a więc natury agrarnej, stosunki społeczne, łamiąc tym nie tylko kręgosłup nachalnej koczowniczej propagandy, ale i przebudowując pod tym względem mentalność użytkowników tej technologii. Fakt, że na tej fali zaistniało (także w Polsce) sporo serwisów prezentujących pogaństwo w różnych jego przejawach i na różnym poziomie wiedzy ma tu znaczenie drugorzędne wobec tego, że wszyscy (nawet typowi koczownicy) pod naporem technologii zasymilowani sieciowe stosunki społeczne i uczą się życia uwzględniającego ich obecność.
Ruchy neopogańskie w Polsce jako próba artykulacji mentalności agrarnej.
U Słowian renesans pogaństwa wydaje się mieć wszelkie niezbędne do tego warunki. Podstawowym zasobem jest tu język niosący w sobie cały światopogląd agrarny. Różnice w językach jakie w ciągu wieków powstały pomiędzy różnymi krajami słowiańskimi ułatwiają odtworzenie kulturowego dziedzictwa, ponieważ wartości zagubione w jakimś konkretnym jeżyku można łatwo uzupełnić zachowanymi w innych. Świadomość aryjskich korzeni daje nam 10000 lat potwierdzonej materialnie ciągłości rozwoju kultury oraz potwierdzenie prawidłowości jej linii rozwoju po meandrach historii spowodowanych tysiącletnim zaburzeniem przez koczowniczą ideologię i religię. Innym skarbem, nie mającym precedensu w świecie, jest powszechna świadomość jedności Słowian, istniejąca ponad i poza granicami państwowymi, wąsko pojmowaną narodowością, czy krzywdami, jakie fundowaliśmy sobie nawzajem w historii, rodzącymi bardziej poczucie wstydu niż pretensji.
Rosnąca wiedza na temat kultury dawnych Słowian pozwala ludziom na odnajdywanie jej elementów we własnych osobowościach, co przy nie rozumieniu funkcji języka jako źródła i środka podtrzymującego tę kulturę oraz innych elementów człowieczego dziedzictwa, staje się silnym przeżyciem wewnętrznym nadającym sakralny charakter odnajdowanym wśród nich wartościom.
Dzięki tym skarbom duchowość słowiańska jest podświadomie odczytywana przez ogół jako wspólna, i oceniana jako całkowicie odmienna od duchowości pozostałych narodów (głównie zachodnich, gdyż z nimi kontakty Słowian są większe niż z nacjami spoza kręgu europejskich narodów). Dotychczas rzadko takim odczuciom towarzyszy świadomość i zrozumienie dlaczego tak jest, ale to właśnie dodaje takim odkryciom aury niezwyczajności i radości.
Pierwszą i bardzo naturalną konsekwencją tych uniesień jest potrzeba zaakcentowania nawiązania do swych korzeni w postaci czynnego uczestnictwa w odbudowie rodzimej, wspólnej Słowianom pogańskiej tradycji.
Weekendowi poganie strojący się w giezła i budujący średniowieczne drewniane grody, koniecznie z figurą Światowida, są więc pierwszym, a więc najważniejszym krokiem do odbudowy świadomości agrarnej, a w zasadzie do wydobycia jej z obszarów podświadomości. Dziś już praktycznie nie ma miasta w Polsce, które w lecie nie organizuje jakiegoś festynu, gdzie główną atrakcją jest właśnie prezentacja takich weekendowych pogan. Ta forma nawiązywania do tradycji ustanawia łączność pomiędzy agrarnymi treściami podświadomości, a intelektualnymi interpretacjami odkrywanej duchowości. Przebudowuje więc ona ludzi od środka, nawet jeżeli nie zdają sobie oni sprawy z doniosłości zmian dokonujących się w ich psychice, i nawet jeżeli poza weekendami żyją jeszcze, choć już bez przekonania, w ramach instytucji społecznych narzucanego chrześcijaństwa, zachodniej popkultury i innych produktów ideologii koczowniczej.
Polscy uczeni nie interesują się tym masowym już zjawiskiem, a przecież ono nadaje kształt obliczu duchowemu kraju następnego pokolenia. Do niego trzeba zawczasu dostosowywać kształt instytucji społecznych, i to zarówno dotyczących życia prywatnego, zbiorowego, jak również rozwiązań politycznych.
Następnym etapem nadbudowującym się na weekendowym pogaństwie jest odkrywanie głębszych treści w naszym folklorze i sztuce wyrosłych z pogańskiego ducha.
Sztuka wyzwala zbiorowe emocji związane z treściami duchowości, co nadaje im znamiona sacrum. Sztuka pełni więc jedną z najważniejszych funkcji religii. Jeżeli zwrócić uwagę na fakt, że wokół jakiegoś prądu w sztuce tworzą się społeczności organizujące na bazie przeżywanych emocji zbiorowych także i inne obszary życia, to mamy już pełną religię (mimo, że jej wyznawcy nie są tego świadomi), w odróżnieniu od wielu pustych duchowo organizacji religijnych, które de facto religiami nie są.
Profesjonalnie wykonana starosłowiańska, chóralna muzyka polifoniczna, czy bułgarskie pieśni pasterskie otwierają kanały łączności duchowej pomiędzy przyrodą, a podświadomością ludzi, co daję im odczucia wzmocnienia we wszystkich wymiarach duchowości, a nawet kreuje te odczucia, gdy przedtem nie były doświadczane. To jest oczywiście też przeżycie religijne – pogańskie, dostępne dla każdego, kto zachował jako taką wrażliwość na sztukę, także, a może nawet szczególnie dla ludzi z koczowniczego kręgu kulturowego. Bywa to powodem niezrozumiałych, a zabawnych sytuacji jak np.: bilety na koncert Chóru Armii Czerwonej Aleksandrowa w Londynie osiągają u koników niebotyczne ceny, podczas kiedy sala Royal Philharmony na innych koncertach świeci pustkami.
Podobnie jest ze sztukami plastycznymi. Odtworzone pieczołowicie stroje słowiańskie szczególnie w otoczeniu innych elementów dawnej kultury materialnej Słowian W dzisiejszym świecie, przy przedłużającej się agonii bałwochwalstwa, właśnie sztuka jest predestynowana do tego, aby przywrócić ludziom religijność, a religię kulturze. W naszym kręgu kulturowym będzie to religia pogańska (oparta na duchowości agrarnej). Koczownikom raczej nie uda się zbudowanie odnowionej religii symbolicznej ze względu na kompromitację racjonalizmu, którego ona wymaga i brak pomysłów na symbolikę metafizyczną potrafiącą przemówić do ludzi XXI wieku.
Człowiek z wnętrzem przebudowanym przez niosącą duchowość sztukę i doświadczenie obcowania z ludźmi o odbudowanej duchowości przejawia te nowo nabyte cechy w innych dziedzinach życia i w innym środowisku niż te, w którym doznał przemian. Pogańska duchowość utrzymuje ciągłą łączność ze światem, zatem wszystkie czynności człowieka nie odbywają się już automatycznie tylko stają się interaktywne. W języku religii jest to sakralizacja życia, czyli codziennych zajęć pracy zawodowej i kontaktów z innymi ludźmi.
Kierunków z których można dojść do pogańskiej duchowości jest zresztą wiele i wszystkie one są w jakiejś mierze obsadzone, choć przeważnie ludzie zupełnie nie zdają sobie sprawy z tego, że swoimi działaniami wpisują się w proces tworzenia nowej kultury, która ma zastąpić dotychczasowy dyktat koczownika, oraz że proces ten jest podnoszeniem się i nową artykulacją mentalności agrarnej.
Drugim procesem o podobnych rozmiarach, choć może mniejszych nieco osiągnięciach jest nasz ruch zielonych. Narodzony z kontestacji, nie z wizji przyszłości ciągle jakby zapatrzony jest bardziej do tyłu. Do nas przywędrował on z Zachodu wraz se swoją, oglądającą się na zbieracza-łowcę ideologią i podoklejanymi elementami kultur wschodu przetłumaczonymi na Zachodzie na konglomerat New-Age. U nas jednak ten zlepek idei, aczkolwiek akceptowany nie wystarczał – mentalność agrarna wymaga pełniejszych odniesień do rzeczywistości – łączności duchowej ze światem. Zieloni zaczęli więc poszukiwać konstytuującej ich idei, ślady istnienia której odnajdywali w sobie, natomiast której nie znaleźli w materiale importowanym. Tą drogą sięgnęli do naszego dziedzictwa i zaczęli interesować się pogaństwem.
Na zamówienie pisma Zielone brygady powstał cykl esejów na temat filozofii pogaństwa: „Współdziałanie i zawłaszczanie – dwie filozofie życia”, „ZB” 6 (164)/2001, „Historia świadomości”, „ZB” 9 (167)/2001, „Teologia pogańska”, „ZB” 9 (177)/2002. Eseje te powstawały jeszcze przed napisaniem teorii kultury, choć już w jej duchu. Luźniejsza niż wymogi pracy naukowej forma esejów pozwoliła za to na bardziej ilustracyjne niż syntetyczne przedstawienie zasadniczych rysów mentalności pogańskiej, co sprawiło, że teksty te, mimo że są stosunkowo dawne, pomagają w zrozumieniu zarówno teorii kultury, jak i analizy procesu powrotu duchowości pogańskiej do aktywnego uczestnictwa w budowie kultury jutra. Teksty są dostępne w serwisie Zielonych Brygad oraz Instytutu Prawii.
W miarę rozwoju tego zainteresowania ich ideologia zaczęła migrować z formy negatywnej (kontestacja cywilizacji, ochrona naturalności) na pozytywną (nowe ekologiczne technologie, odbudowa środowiska). Zaczęli więc tworzyć wizję przyszłości Europejskie środowisko ruchu zielonych jest dość dobrze skonsolidowane, więc jego programy w dość jednolitej formie docierają do świadomości ludzi całego kontynentu. Widać w nich już nie tylko początkową, negatywistyczną ideologię zielonych Zachodu, ale też ekofilozofię i elementy pogaństwa powstałe już w Polsce, z wykorzystaniem, a nie negacją dotychczasowego dorobku.
Zaangażowanie się Zielonych w ostatnich latach w politykę dodało im rozgłosu i możliwości oddziaływania na społeczeństwa, pozbawiło chyba jednak entuzjazmu i sił dla studiów nad własną tożsamością i wizją świata, do którego wkraczają jako rzeczywisty podmiot.
Ludzie przygotowani przez uczestnictwo w przywracaniu świadomości paganos predestynowani są do jej opisu i analizy narzędziami nauki, gdyż tylko opracowania powstałe przy ich użyciu mogą stać się podstawą długofalowych programów wychodzenia z globalnego kryzysu cywilizacyjnego jaki zgotowało nam wielowiekowe panowanie idei barbaros i przebudowy społeczeństwa do postaci umożliwiającej mu wkroczenie na drogę intensywnego rozwoju kultury.
Nauki takiej nie stworzą ludzie wykształceni na koczowniczej, oderwanej od kontaktu z rzeczywistością mentalności, która analizuje świat wychodząc z arbitralnie powoływanych abstraktów, nie zdając sobie sprawy ze znaczenia duchowości oraz jej dominującej roli w kreowaniu psychiki i zachowań ludzi, a także w wyznaczaniu kierunków przemian kultury.
Artykulacja mentalności pogańskiej w Polsce nie zamyka się w tych wyżej opisanych zjawiskach, ale wszystkie inne mają niewspółmiernie mniejsze znaczenie, choć one właśnie przykuwają uwagę uczonych i służb specjalnych. Chodzi tu głównie o powstające kościoły pogańskie oraz organizacje jawnie odwołujące się religii pogańskich, czy wcześniejszych ruchów, które zawierały elementy deklarowanego pogaństwa. One mogą nabrać znaczenia kiedy zarówno ich członkowie, jak i szersze kręgi społeczeństwa uzyskają rzetelną wiedzę na temat duchowości agrarnej i wynikającej z niej istoty religii pogańskich.
Nie ma żadnych podstaw do twierdzeń, że pogańska religia dawnych Słowian powołała instytucję Boga. Średniowieczni podróżnicy i kupcy relacjonując życie i obyczaje Słowian wspominają o czczeniu przez nich różnych sił przyrody, o duchowych personifikacjach obiektów przyrody żywej i nieożywionej, o duchach ludzi i zwierząt, natomiast nigdzie nie wspominają o istotach mających status ontologiczny bóstw teistycznych. Cały świat duchowy u Słowian to poszerzenie świata przyrody o własności podobne do naturalnych odczuć ludzkiej psychiki.
Sporo natomiast o słowiańskich bogach pisali kapłani chrześcijańscy, Thietmar nawet donosi o widzeniu ich unoszących się nad wojskiem Słowian i biorących czynny udział w walce. Zabobonność chrześcijańskich mnichów była tak wielka, że natknąwszy się na posągi kojarzące im się ze słowiańskimi bóstwami podchodzili do nich pełni lęku jak do kogoś, kto może ich śmiertelnie razić, po czym z wściekłością niszczyli je likwidując tym samym domniemane zagrożenie. Takie opisy słowiańskich bogów to tylko relacje z osobistych kontaktów kronikarzy z obiektami kultu, czy sztuki Słowian, oraz ich skojarzenia duchowości Słowian ze znanymi sobie religiami teistycznymi. Nie istnieją natomiast relacje w których Słowianie przyznają się do istnienia u nich bóstw. Słowiański panteizm był dla średniowiecznych mnichów nie do pojęcia. Kalendarz natomiast, niezmiernie ważny u wszystkich ludów agrarnych, kojarzył gwiazdozbiory zodiaku z cyklicznym przeżywaniem wartości duchowych pielęgnowanych przez kulturę. To właśnie nazwy gwiazdozbiorów zodiaku w języku słowiańskim zostały przez kronikarzy przetransformowane na imiona rzekomych Bogów.
Większość powstających w Słowiańszczyźnie kościołów neopogańskich (u nas chyba wszystkie) wpisuje się w ten nurt uznawania bóstw słowiańskich, sprowadzając tym samym swoje doktryny religijne do bałwochwalstwa podobnego chrześcijaństwu. Taka polityka daje im szansę na zdobycie wiernych z kręgu ludzi rozczarowanych chrześcijaństwem, bez przebudowy ich postawy duchowej. Z tego typu ludzi rekrutują się zresztą przywódcy i działacze takich kościołów. Dzisiaj, kiedy wierni Kościoła nie wierzą już w mitologię biblijną, a trwają przy nim wyłączne ze względów socjologicznych, nieszczerze deklarując credo, sytuacja ta przenosi się na deklarowaną wiarę w Słowiańskich bogów w neopogańskich związkach wyznaniowych.
Kilka z takich grup neopogańskich odwołuje się do Stachniukowej ideologii Zadrugi i rzeczywiście pewne jej elementy widać w ich materiałach programowych. Pomijany jest natomiast fakt, że Stachniuk ostro zwalczał wszelkie odruchy bałwochwalstwa pogańskiego zauważalne już w przedwojennej Polsce, czego symptomem jest jego powiedzenie „bałwany zostawmy bałwanom". Obecność tego stanowiska jest dobrze reprezentowana w piśmiennictwie Zadrugi, więc powoływanie się na Zadrugę przy jednoczesnym wszczynaniu bałwochwalstwa nie jest pomyłką, a stabilną cechą ideologii tych ruchów. Przyczynę tego dysonansu upatruję raczej w świadomej nieszczerości deklaracji ideowych utrzymywanej dla możliwości podbudowy działań politycznych obojgiem sprzecznych idei niż w schizofrenii twórców tych materiałów.
Jako, że nieszczere bałwochwalcze deklaracje nie mogą być podstawą kultywowania wartości duchowych, organizacje te z merytorycznego punktu widzenia nie są związkami religijnymi, tylko zrzeszeniami innych typów: polityczne, społeczne, folklorystyczne, new-age'owe, w zależności od tego jakie elementy przeważają w ich ideologii i działaniach. Eklektyzm ten przy braku czynnika spajającego staje się powodem, że grupy członków tych kościołów po skrystalizowaniu swojej idei wokół jednego z elementów opuszczają organizację i zawiązują swoją, przemawiającą już tylko jedną ideą, bez utrzymywania balastu innych, bądź dołączają do podobnych inicjatyw powstałych bez terminowania w związkach wyznaniowych.
W opinii społecznej neopogańskie związki wyznaniowe postrzegane są jako zjawiska z okolic border-line, co wobec generalnego braku zaufania do dominującego u nas chrześcijaństwa nie niesie konotacji specjalnie negatywnych, natomiast, przy udziale bałwochwalczej propagandy samych neopogan utrudnia społeczeństwu zrozumienie naszego dziedzictwa kulturowego i pogańskiej duchowości.
Pozostaje jeszcze do rozpatrzenia zjawisko z obszaru ruchu młodzieżowego, którego wyróżnikiem są czarne mundury. Ideologie ich nawiązują do całego spektrum tradycji od Zakonu Baldera po przedwojenną naszą falangę, po drodze zahaczając o ideologie różnych nurtów blackmetalowych i Zadrugę. Niezależnie od aktualnie uznawanych symboli grupa ta jest dość zwarta, do tego stopnia, że migracja ludzi pomiędzy nimi jest dość powszechna i łatwa, czemu nawet przeciwieństwo idei przez nie deklarowanych nie przeszkadza. Idee te stanowią bowiem nie tyle zespoły poglądów, co wyróżniki tożsamościowe. Ich treść przeważnie nie posiada większego znaczenia.
Dzieje się tak dlatego, że wszystkie je łączy frustracja, jako przyczyna organizująca te grupy, frustracja społeczna, polityczna czy duchowa, oraz paramilitarny kształt organizacyjny. Zjawisko to jest w pełni importowane z Zachodu, jednak u nas przybiera diametralnie różne od zachodniego oblicze ideowe. O ile bowiem na Zachodzie jest to wyraz tęsknoty do koczowniczej ekspansji, kojarzonej z siłą bezwzględnych wojowników, to u nas potrzeba siły i jej demonstrowania wynika z zagrożenia jakim jest niewydolność dziejowa i słabość kraju. Przygotowywana więc siła ma chronić nas i nasze prawo do pielęgnowania treści które są przyczyną naszej słabości.
Odwołania do Zadrugi niektórych z tych grup są więc pustymi deklaracjami, gdyż pomijają druzgocącą rozprawę Stachniuka z tego typu paramilitarną ideologią, oraz jego wskazania, co jest warunkiem siły społeczeństwa, czyli zwrócenie się w kierunku pracy kulturotwórczej w myśl pogańskiej, panteistycznej mentalności. Tych jednak elementów idei u młodzieńców strojących się w czarne mundury nie ma. Czynników utrzymujących przy życiu to zjawisko należy więc szukać nie w niespójnej ideologii, tylko w psychice sfrustrowanej młodzieży. Dlatego też można je rozpatrywać jako przejaw terapii grupowej. Grupa z wyrazistym, kontrastującym z poprawnością polityczną hasłem na sztandarze, jest tym lepszym źródłem tożsamości i lekiem na frustrację im kontrast ten jest większy. Jeżeli jakieś hasło przestaje być spostrzegane przez opinię publiczną jako niepoprawne, to traci tym samym atrakcyjność demonstrowania kontestacji i jest odrzucane. W myśl tego rozumowania, kiedy filozofia Stachniuka zaczęła być przedmiotem poważnych opracowań naukowych, dostrzegających w niej materiał wartościowy dla dyskusji o przyszłości Polski i oblicza ideowego przyszłej kultury, kilka takich grupek natychmiast porzuciło sztandary zadrużne, a ich członkowie przeszli do piętnowanego wówczas NOP.
Psychiczne podłoże istnienia tych grup i opierająca się na tym rozpoznaniu łatwość sterowania nimi jest przyczyną wykorzystywania ich przez różnego autoramentu manipulatorów politycznych do głoszenia w ich imieniu własnych, przeważnie niecnych haseł, oraz kreowania sytuacji stanowiących pretekst do wmówienia opinii publicznej istnienia w naszym społeczeństwie haniebnych idei.
Z powodu niedostatków w edukacji humanistycznej i braku odporu naszej nauki na koczowniczą interpretację historii przez koczowniczych polityków młodzież ta jest nieodporna na podsuwane jej kłamliwe treści, pozwalające potem na użycie ich do socjotechnicznej manipulacji.
Ze sloganów, którymi posługuje się koczownicza polityka Zachodu przy tworzeniu za pośrednictwem sekt polityczno-religijnych długofalowego programu, czyli – tzw. metapolityki dla swoich nacji, oraz wprowadzania w ich orbitę innych krajów, wymienić należy takie nie mające odzwierciedlenia w realnym świecie abstrakty jak biała, czy nordycka rasa, pseudopogaństwo o treściach zgodnych z barbaros, nie paganos, czy wreszcie nowe niby sformułowania starych koczowniczych doktryn jak libertarianizm. Tak samo nieuprawnione są niemieckie odwołania do rzekomej ich aryjskości. Nordycy nie są Aryjczykami. Przeczą temu argumenty antropologiczne, językoznawcze i kulturowe.
W ocenie naukowej sprawa jest zamknięta, bez względu na dokonywane na naszych oczach korekty datowania naszej praojczyzny i zasiedlania Europy przez Arjów. U nas natomiast panuje sytuacja jakby sprzed kilkudziesięciu lat, kiedy to panowały w tej kwestii treści zgodne z propagandą dr Goebbelsa. Naukowcy milczą nie przytaczając nawet uznanych już w świece wyników i nie prostują panoszącej się w publicystyce propagandy pogrobowców Goebbelsa – dając im tym samym nieskrępowane możliwości manipulowania naszą opinią publiczną.
Jest to broń podobna do chrześcijaństwa: wpędza ono nas w poczucie winy za rzekomą grzeszność, pod pojęciem której skrywa się obecność instynktu kulturotwórczego, natomiast przyklejenie zbrodniczego hitleryzmu do Arjów, każe nam wstydzić się własnych korzeni i kajać za winy zbrodniczego złodzieja, który nam tę tożsamość próbował ukraść.
Tak podkreślający na poziomie świadomości ludowej swoją odmienność i wzajemną niechęć Nordycy, Semici i Turcy potrafią jednak na poziomie polityki stwarzać wspólny front jeżeli jej przedmiotem ma być akcja zniewalania ludów agrarnych.
Podsuwanie naszej młodzieży tych zafałszowań to nie tylko eksport ich z repertuaru szkolenia zachodnich skinheadów. U nas, nie wiedzieć dlaczego, też są emisariusze tych idei i podsuwają je młodzieży w miejsce poszukiwanych przez nią korzeni naszej kultury i rodzimej tożsamości.
Polityka „Drang nach Osten” przygotowała narzędzia i treści, które miały kształtować obraz naszej historii i współczesności pod wymogi zawłaszczenia naszego kraju i naszych umysłów.
III Rzesza czyniła to jawnie i z pozycji wroga, natomiast dziś niewidzialna ręka pogrobowców Goebbelsa stymuluje środowisko naukowe pod kątem niemieckiej polityki historycznej, czego efektem jest milczenie naszej nauki w kwestii dziejów Słowian, bądź kopiowanie przez nią zakłamań wprowadzanych przez polityków III Rzeszy. Dzieje się to bez pomocy wojsk i okupacji. Wystarcza apelowanie do zakompleksionych psychik naszych uczonych przyjmujących za święte wszystkie treści podsuwane z Zachodu, nawet tak zakłamane, że wstydzili by się je głosić uczeni niemieccy czy angielscy.
W tę politykę fałszowania historii wpisuje się też Kościół, pragnący utwierdzać przekonanie, że nasza historia zaczęła się od chrztu Polski, i w ten sposób kooperuje on z pogrobowcami Goebbelsa. Znaczne skatoliczenie środowiska naukowego czyni łatwą presję Kościoła na naukę, w efekcie czego nie prowadzi się własnych badań, nie ocenia krytycznie innych prac, powstających wyraźnie w ramach obcej polityki wobec historii, a większość prac to kompilacje nadsterowalne.
Sytuacja taka jest charakterystyczna głównie, a może wyłącznie dla Polski. W innych krajach słowiańskich badania nad historią i kulturą Słowian prowadzone są na dużą szerszą skalę i nie podlegają autocenzurze w myśl zachodniej czy kościelnej propagandy. Wyniki tych studiów są jednak w Polsce ignorowane, a nawet tak monumentalne dzieła jak prace Rybakowa pozostają nieprzetłumaczone na język polski.
Konkluzja:
Neopogaństwo powracające w formie nie tworzącej formalnych organizacji, tylko sieć (jak poganie weekendowi), jest zgodne z mentalnością paganos i ma spore osiągnięcia w przywracaniu nam tożsamości i naprawianiu zepsutych przez idee koczownicze instytucji życia prywatnego i zbiorowego, natomiast próby tworzenia formalnych organizacji pogańskich, wobec braku wsparcia nauki i struktur państwowych zostają manipulowane przez emisariuszy barbaros i stają się narzędziem blokowania powrotu pogaństwa do świadomości i życia narodu.
Literatura
1. Zdzisław Słowiński „Zarys systemowej teorii kultury”, referat na konferencje "Neopogaństwo w Polsce", U.J. Kraków 18-19 marca 2008.
3. Zdzisław Słowiński „Miejsce religii w systemie kulturowym w: Сунце - старешина словенског народа”, Sfera, Belgrad 2007, ss. 178-185
4. Tacyt „Wybór pism” Ossolineum, Wrocław 1953 s. 321.
5. Mieczysław Cenin, Zdzisław Słowiński „O zdrowy społeczny potencjał w organizacjach. Perspektywa integralna w: Prace naukowe Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu”. Nr 1130, Wrocław 2006
6. Heimskringla or The Chronicle of the Kings of Norway By Snorri Sturluson (c. 1179 – 1241), http://omacl.org/Heimskringla/
7. Daniel Quinn „Izmael”, Rebis, Poznań 1998
8. Werner Meschang „Als die Wenden Göether sterben sollten” Regia Verlag, Cottbus 2005.
9. http://neo-tech.com
10. Zdzisław Słowiński „Współdziałanie i zawłaszczanie – dwie filozofie życia” w: Zielone brygady 6(164)/2001
11. Zdzisław Słowiński „Historia świadomości” w: Zielone brygady 9 (167)/2001
12. Zdzisław Słowiński „Teologia pogańska” w: Zielone brygady 9 (177)/2002.
13. „Kronika Thietmara” Instytut Zachodni, Poznań 1953
14. Andrzej Szyjewski „Religia Słowian” WAM, Kraków 2003
15. Jan Stachniuk „Zagadnienie totalizmu” Nakładem Stronnictwa Zrywu Narodowego, Warszawa 1943.
16. Bogumił Grott „Religia, cywilizacja, rozwój. Wokół idei Jana Stachniuka” Nomos, Kraków 2003
17. Jan Skoczyński „Neognoza Polska” UJ, Kraków 2004
18. Ornella Semino, Giuseppe Passarino, Peter J. Oefner, Alice A. Lin, Svetlana Arbuzova, Lars E. Beckman, Giovanna De Benedictis, Paolo Francalacci, Anastasia Kouvatsi, Svetlana Limborska, Mladen Marciikæ, Anna Mika, Barbara Mika, Dragan Primorac, A. Silvana Santachiara-Benerecetti, L. Luca Cavalli-Sforza, Peter A. Underhill „The Genetic of Paleolithic Homo sapiens in Extant Europeans: A Y Chromosome Perspective”, w: Science, Vol 290 10 November 2000, www.sciencemag.org
19. Władysław Jan Grabski „Saga o jarlu Broniszu” Książnica, Katowice 2004
20. Рыбаков Б.А „Язычество древних славян”
21. Рыбаков Б.А „Язычество Древней Руси”