Geneza mafii w Polsce
Kneziowie Zadrugi > Kneź Przemko - Inż. Ludwik Zasada
Przeobrażenia
w świecie zewnętrznym dokonywują się dzięki ideom ogólnym –
wizjom podług których człowiek stara się urządzić świat. Idee
ogólne zaś mogą być zakotwiczone w popędzie społecznym lub też
mogą mieć podkład personalizmu.
W pierwszym wypadku człowiek otrzymuje potężne bodźce w
kierunku dokonywania wszelkich dzieł cywilizacyjnych, posiada wole i
nakaz moralny tworzenia. Ponieważ jednak sam człowiek jako
jednostka niewiele znaczy i niewiele może zdziałać, stwarza sobie
więzi społeczne aby wspólnym wysiłkiem i wysiłkiem kroczących
pokoleń sprostać zadaniom, zakreślonym przez idee ogólne, zwane
mitami.
Z personalizmem łączy się inne wyobrażenie świata i roli
człowieka na ziemi, inna rola społeczności we wszechświecie.
Człowiek jako jednostka – persona, jego dusza zostały uznane za
wartości najwyższe, absolutne, stały się centralnym zagadnieniem
wszechświata. Człowiekowi wtopionemu w zaświaty zatem winno być
podporządkowane wszystko na świecie, Naród, Państwo. Wszelkie
poczynania na ziemi mają za jedyny cel, służenie człowiekowi,
jego personalnym celom.
Jeżeli więc człowiek uznał za swój najwyższy cel zbawienie
własnej duszy i wybrał drogę do tego prowadzącą poprzez życie
unormowane i ściśle wytknięte, nakazami i regułami
wyprodukowanymi tysiące lat temu w Chinach, Małej Azji i
negryjskiej Afryce to wszystko co jest na ziemi, Naród, Państwo,
wszelkie normy społeczne i kulturalne, cały tok dziejów winny
służyć temu groteskowemu „celowi”. Właściwie to nie ma
nakazu moralnego, żadnej siły, która by człowiekowi nakazywała
np. dążenie do wielkości Narodu, jego celów, do ofiar na rzecz
zbiorowości, o ile by przez to miał zaniedbywać sprawy, związane
z własnym, personalnym celem. Wszak nasi pseudo nacjonaliści np.
Jan Mosdorf w swej pracy pt. „Wczoraj i jutro” twierdzi, iż
człowiek, „sens jego istnienia, ostateczny cel jego życia leży
poza społeczeństwem” (str. 37).
Personalizm automatycznie staje się wrogiem popędu społecznego.
Zrozumiałą się staje tendencja do wyodrębnienia się jednostki z
rytmu społecznego, a to dla osiągnięcia własnych, rzekomo
najwyższych celów. Natychmiast rodzi się potrzeba wolności i
swobody jednostki w stosunku do własnej społeczności. Każda więź
społeczna, zamiast być pozytywną, wielką wartością, konieczną
do realizowania twórczości, jako najwyższego nakazu moralnego
człowieka na świecie, traktowana jest w najlepszym wypadku jako zło
konieczne.
Fenomen ten omawialiśmy już parokrotnie na łamach „Zadrugi”.
Konsekwencje personalizmu w dziedzinie organizacji
społeczno-politycznej przyjmują wyraz grawitacji do bieguna
atomistycznego. Skoro istotny sens życia indywidualnego leży poza
grupą, tym samym prymat jednostki wobec grupy jest rzeczą
najzupełniej naturalną. Polska ideologia grupy wsparta o te zasady,
hoduje ciąg pokoleń, na dobrych personalistów, eo ipso, gruntownie
unicestwiając to wszystko, co o zwartości organizacji sił narodu
stanowi. Sprawność organizacyjno-polityczną narodu unicestwia się
u samego korzenia poprzez narzucanie wyżej określonego sposobu
pojmowania sensu życia. To wszystko co my nazywamy polską ideologią
grupy, a więc: religia, system wychowawczy, idee ogólne, język,
literatura, obyczaje, treść świadomości narodowej, nauka,
filozofia, urządzenia państwowe – to wszystko urabia umysły
kroczących młodych pokoleń na modłę personalistyczną. Każdy z
tych kręgów kulturalnych działa w tym samym, jednym kierunku.
Polak, który nie byłby personalistą jest tym samym wyrodkiem,
znajduje się w sytuacji bardzo podejrzanego co do swej „polskości”.
Tak więc w umyśle przeciętnego Polaka, Który przejdzie przez
wyliczone kręgi kulturalne, nie może pozostać żadna dyspozycja
psychiczna ku niepersonalistycznemu pojmowaniu życia. W tych
okolicznościach, nie mogą powstać żadne wielkie ruchy polityczne,
prądy duchowe, ogólniejsze dążenia grupowe. Nie mogą
powstać z tej prostej przyczyny, iż nie ma ludzi, którzy byliby
obdarzeni tymi ogólniejszymi ponadpersonalistycznymi dążeniami.
Brak ogólniejszych dążeń lub ich słabość (wyjąwszy dążenie
do zbawienia, lub dążenie do urzeczywistnienia warunków
społecznych niezbędnych personalistom w ich zabiegach tj. wolność,
spokój, uciszenie żywiołów ruchliwszych), słabe napięcie
organizacyjne, martwota życia zbiorowego, zanik woli zbiorowej (znów
wyjąwszy ducha oporu wobec sił mącących trupi, katolicki spokój)
a w konsekwencji i Państwa, stanowią coś najbardziej naturalnego,
konsekwentnie wynikającego z zasad personalizmu, stanowiących motor
wewnętrzny homo-catolicusów.
Przejdźmy do następnego zagadnienia tj. problemu mafii w Polsce
i aktualnie oglądanego zamafiania naszego życia. Zamafianie Polski
ściśle łączy się z tym cośmy powiedzieli wyżej o grawitacji
form organizacyjnych do bieguna atomistycznego.
Skoro naród, rozsypuje się na miliony atomów indywidualnych,
żyjących po robinsonowsku, a nastawionych na swoje „istotne”
cele, rozwój polityczny Polski, szczególniej zaś jej form
ustrojowych, traci swoją zagadkowość i momentalnie demaskuje
istotny cel wysiłków, naszej „nauki” historii, która za pomocą
przemyślanych forteli, próbował zasłonić prawdziwy motor naszych
dziejów czynny od połowy XVI w.
Człowiek jest istotą społeczną, obdarzoną popędem
społecznym. Koncepcja światopoglądowa, tworząca fundament
„polskiej” ideologii grupy, poprzez narzucenie personalistycznego
pojmowania sensu istnienia, działała w kierunku całkiem innym.
Popęd społeczny wyraża się w skłonności jednostki do
wtopienia się w grupę, rozpłynięcia się na jej tle,
podporządkowanie jej swojego istnienia. W trybach „polskiej”
ideologii grupy, popęd społeczny musiał doznać zahamowania i w
końcu degradacji.
Czy mogła w Polsce jednostka łączyć się z innymi na podstawie
jakiegoś mitu, idei ogólnej? Czy idee ogólne żyjące w środowisku
polskim umożliwiały heroiczną pełnię życia? Nonsens! Religia
wskazywała personalizm, jedyna idea „polska” tj. wolność
jednostki jest personalizmem. Idea narodowa tj. państwo katolickie
narodu polskiego, lub też „przedmurze chrześcijaństwa”, to
samo idee powinności, obowiązku, podporządkowania się, nie mogły
zrodzić się, gdyż to byłoby sprzeczne z typem kultury „polskiej”. Popęd społeczny w tych warunkach ulec musiał degradacji.
Robinsony, siedzące w swych otokach, pozbawione możliwości
szerszego oddechu, łączyć się mogły tylko na podstawach
najbardziej przypadkowych, osobistych. Ktoś musiał być niczym
Zagłoba, miał więc swoich kompanów, święcie weń wierzących.
Ktoś inny spotykał się w knajpce wieczorem z panami X-Y, więc też
podstawa do złączenia się w luźne zrzeszenie gotowa.
Społeczeństwo, rozbite przez panującą koncepcję na
izolowane atomy, łączyło się w luźne przypadkowe, nieporadne
grupy i grupeczki. Skaleczony popęd społeczny, pozbawiony
mocy, działa w ten sposób jako siła całkująca. Nie mógł łączyć
osób na mocy, wyobrażeń, pojęć, mitów, gdyż w tej sferze
panowały treści wręcz wrogie. Pchał więc Robinsonów ku sobie w
kwestiach błahych, przypadkowych. Nie był to już właściwy popęd
społeczny, lecz raczej jego ułomna namiastka, popęd mafijny.
Popęd społeczny, przyjąwszy postać popędu mafijnego, wszedł
do psychiki każdego homo-catolicusa. Nie mogąc łączyć się w
blasku idei i mitów, jednostki zrzeszały się w cieniu gąsiorów,
beczek miodu, cech osobowych itp.
Popęd mafijny jest trwałą cechą charakteru polskiego.
Przejawia się przy lada okazji, nastręczanej przez ubożuchne w
cechy duchowości męskiej – życie polskie. Popęd mafijny jest
czymś naturalnym. Gdy się przyjmie to założenie, wówczas dopiero
rodzi się możliwość zrozumienia przejawów polskiego życia. Tam
gdzie panuje personalizm jako typ kultury „narodowej”, tam mamy
władztwo mafii. Tak było i jest w Hiszpanii, Polsce i do niedawna
we Włoszech. Właściwe to jest w ogóle typom cywilizacji, w
których cechy duchowe natury prawdziwie męskiej, jej postawy
heroiczne, antypersonalistyczne, nie są uwzględnione. Zamiast rzeki
o wartkim nurcie, w którym jednostki są niepostrzegalnymi kroplami,
mamy tam izolowane od siebie kropelki istnień indywidualnych,
łączące się w drobne, stojące w bezruchu kałuże – mafie. Tak więc popęd mafijny jest czymś co jest zrozumiałe tylko na
tle grupy budującej swoje życie na zasadach personalizmu. Działając
w środowisku zatomizowany wywoła specjalne efekty.
Promień działania popędu mafijnego nie może być wielki.
Każdorazowo ogarniać on może tylko względnie nieliczne jednostki.
Brak ogólnych pojęć, wspólnych ideałów, które mogłyby
wyzwolić energię znaczniejszych mas ludzkich, sprawić musi, iż
zespoły stwarzane przez popęd mafijny nie są liczne, gdyż
jednostki łączą się na mocy cech osobistych, zmysłowych, nie zaś
pewnych pojęć. Konsekwencją tego jest to, iż przypadkowe związki
osób, łączących się na mocy przypadku są liczne. Następną ich
cechą jest to, że suma momentów przypadkowych doprowadza do
znacznych różnic pomiędzy nimi, aczkolwiek te różnice od
zewnątrz nie są dostrzegalne.
Jakiś bodziec lub hasło, budzi aktywność społeczną: popęd
mafijny sprawia, iż jednostki grupują się w nieliczne grupeczki,
aczkolwiek tych grupek powstaje dużo. Pomimo iż bodziec był
wspólny np. hasło „obrony” każda grupka czuje swoją obcość
do wszystkich innych i zajmuje postawę ekskluzywną.
Dalszą cechą jest skłonność do zwalczania się wzajemnego, co
zresztą wynika z różnic składowych elementów z zasady mocno
przypadkowych.
Z grubsza więc mamy nakreślony mechanizm wewnętrzny mafii.
Popęd mafijny, jako wykładnik popędu społecznego, w grupie
zatomizowanej przez typ personalistycznej ideologii grupy, sprawia,
iż wiązadła społeczno-organizacyjne noszą cechy: 1) niezdolności
do ruchu masowego (niewielka liczba uczestników mafijek), 2) wielka
liczba zespołów – klik, 3) ekskluzywizm, zamykanie się we
własnych, przypadkowych i luźnych jednocześnie ramach, wyczucie
dystansu w stosunku do wszystkich innych zespołów, formalnie nawet
bliskich, 4) niezdolność do wyrównania różnic w stosunku do
innych zespołów, patrzenie na świat przez pryzmat cech własnej
kliki, uznawanie jej przypadkowych cech jako nader istotnych i stąd
płynąca postawa walki, 5) skłonność do „mafijnego”
interpretowania toku dziejów.
Tak jest gdy ujmujemy problem teoretycznie. Rzeczywistość nie
odbiega daleko. Epoka saska roi się od mafii. Od księcia „Panie
Kochanku”, poprzez „Albańczyków”, „partie” i „familie”
mamy potworne rojowisko mafii, których genezę i schemat
przedstawiliśmy. Istniał jednak pewien trzon wokół którego
odbywał się ten niesamowity taniec: supermafia kościoła
katolickiego, usiłująca skierować zamafianie Polski w pewne
łożysko, zgodne z jego interesami.
W okresie niewoli nastąpiło pewne zlaicyzowanie społeczeństwa.
Popęd mafijny doskonale więc prosperował w ramach organizacji
wolnomularskich. Nikt inny jak właśnie marsz. Piłsudski wygłosił
zdanie, iż Polacy mają szczególniejszą słabość do masonerii.
Istotnie masoneria i jej typ organizacji doskonale pasuje do popędu
mafijnego. W ciągu XIX wieku, nastąpiło wydzielenie się nowego
ośrodka, nowej supermafii. Odtąd mamy w rojowisku mafijnym, jako
typie organizacji społeczno-politycznej narodu polskiego, dwa różne
centra dyspozycji: kościół i masonerię. Do dziś dnia jesteśmy świadkami dość ostrego antagonizmu
między nimi. Recydywa saska, stopniowo podmywająca brzegi lewego personalizmu,
przesuwa równowagę na korzyść ośrodka wyrosłego w epoce
saskiej. Jesteśmy raz po raz świadkami tych przesunięć.
Jeśli teraz spojrzymy na życie społeczne Polski współczesnej,
to wywody nasze, z konieczności uproszczone, nie będą zbyt wielkim
przejaskrawieniem. Wszelkie hasła, idee ogólne, na gruncie polskim
nie mogą puścić korzeni, nie są zdolne stworzyć masowego ruchu
organizacyjnego, nastawionego na cele pozytywne, twórcze.
To samo tyczy ruchu umysłowego. Bodźce, które miałby ten
zamiar, natychmiast przeradzają się w kliki, kliczki, mafijki.
Widzimy to na idei „narodowej” z jej niezliczonymi, a
jednocześnie nielicznymi odłamami, idei „pracy dla państwa”
(ciągle mamy na myśli samorzutność, spontaniczność postaw
psychicznych i ich zewnętrzny wyraz organizacyjny) idei „obrony”,
„podźwigania wzwyż”, „konsolidacji” itp.
Ponieważ bodźce te, nie pobudzają zdrowego, przyrodzonego
popędu społecznego, lecz to co jest na placu tj. popęd mafijny, w
którym decydującą rolę grają momenty czysto personalne, jako
najbardziej dostępne dla umysłów rozwijających się w kręgu praw
izolowanej jednostki, nic więc dziwnego, iż idea konsolidacji
kojarzy się z panem X, Y lub Z. Ekskluzywizm różnych mafii jest
więc prostą dedukcją z jej istoty, tak samo jak i nieustanne
wzajemne zwalczanie się.
Socjologicznie biorąc, niezmiernie ciekawe jest mafijne
pojmowanie mechanizmu dziejów. Jednostka tkwiąca w mafii (każdy
Polak o pewnych aspiracjach do mafii należeć musi) patrz na świat,
na dzieje, na politykę, cywilizację jako na wytwór mafii. Wierzy,
iż poprzez należenie do mafii wpływa na tok stawania się
historii, jak i z drugiej strony, wszystko co się dzieje, a jest
niezgodne z dążeniami macierzystej mafii, jest niechybnie dziełem
wrogiej mafii. I tak np. Polska upadła nie dlatego, że koncepcja
kulturalna katolicyzmu zabiła żywotność przeciętnej społecznej
w Polsce, a więc zatkała źródło siły narodu (w ciągu
dziesięciu pokoleń 150-200 milionów istnień), lecz dlatego, że
jakaś wroga mafia uwzięła się na nią. Rosja przegrała wojnę z
Japonią w 1905 r. nie dlatego, że była od dłuższego czasu
zbutwiała wewnętrznie, lecz dlatego, że jakaś tajemnicza mafia
postanowiła ją zniszczyć, (patrz artykuł „Tragedia
Rozdzieżstawiańskiego czy rasy białej” w jednym z ostatnich
numerów „Myśli Narodowej”). Mafijne ujęcie dziejów, mafijny
stosunek do świata, jest projekcją na procesy myślenia, tego co
leży u podstaw zorganizowanej duszy narodu, jego ideologii grupy.
Tam należy szukać wyjaśnienia fenomenów polskiego życia.
Inż. Ludwik Zasada