Lech Brywczyński "Polakatolik" - ZADRUGA RODZIMEJ WIEDZY

Nie rzucim Ziemi skąd nasz Ród
Przejdź do treści

Lech Brywczyński "Polakatolik"

Czestni Drugowie > Lech Brywczyński


Dramat w jednym akcie

MOTTO:

Każdego dnia stawał się starszy i uczył się czegoś nowego. Solon

OSOBY:


Janko Walski
Poganin
Poeta
Dziennikarz
Miss Erekcji

SCENA PIERWSZA I OSTATNIA

Duża, przestronna sypialnia z typowym umeblowaniem. Po lewej stronie znajdują się drzwi do przedpokoju, po prawej drzwi do ubikacji. Centralną część pomieszczenia zajmuje ogromne łóżko. Na łóżku leży pogrążony we śnie mężczyzna w średnim wieku, przykryty po szyję kołdrą.

Otwierają się drzwi do przedpokoju. Do izby wolnym krokiem wchodzi dystyngowany jegomość, odziany w szatę pogańskich kapłanów.

Poganin: - (zamyka za sobą drzwi, po czym wychodzi na środek izby. długo i uważnie przygląda się śpiącemu mężczyźnie. głośno mówi sam do siebie) Oto typowy z pozoru mieszkaniec naszego kraju, klasyczny polakatolik. Nazywa się również typowo: Janko Walski. Wygląda tak, jak tysiące innych, ale dla mnie jest wyjątkowy, ja wiążę z nim wielkie nadzieje. Stawiam na niego, bo tylko on może wstrząsnąć dzisiejszym światem, światem judeochrześcijańskiej wspakultury. On stworzy królestwo z tego świata, pogańskie Imperium, w którym ludzie staną się znowu Homo sapiens, a nie Homo oeconomicus; w którym Polacy znów będą godni miana Lechitów. On jest śpiącym Rycerzem Mocy, który tylko czeka na znak, by zbudzić się do wielkich czynów. On zdobędzie odległe szczyty, których dzisiaj nikt jeszcze nie widzi. Ale najpierw wskaże te szczyty narodowi, bo przecież wszelkie działanie musi być poprzedzone świadomością jego potrzeby. On skończy z racjonalistycznym mitem postępu i z wszechobecną dyktaturą pariasów, z mieszczańską nędzą korporacji niewolników. On odświeży ideały Platona, Cycerona i Stachniuka. On będzie podążał ku Nieśmiertelnym Bogom naszych przodków, niczym ...metal do magnesu. On przywróci naturalny porządek rzeczy, nada nowy sens takim pojęciom, jak zadruga, sędruga i wiara rodzima. On ma w sobie krew, życie i moc, stanie się tworzycielem świata, dołączy do ojczyźnianych bogorłów! (zastyga w modlitewnym geście, z ramionami wzniesionymi ku górze)

Drzwi do przedpokoju otwierają się. Do sypialni wchodzi wątły młodzieniec o rozmarzonym wejrzeniu. W dłoniach trzyma otwartą książkę.

Poeta: - (do Poganina) Co ty tu wygadujesz, Poganinie! Czy naprawdę sądzisz, że uda ci się wskrzesić dawną wiarę? Że zdołasz przejść drogę od cmentarzy do ołtarzy? Przecież wymagałoby to od niego (pokazuje dłonią w stronę śpiącego) zbuntowania się przeciwko rzeczywistości, która go otacza, wymagałoby odcięcia się od jego najbliższych korzeni, by sięgnąć po dalsze, pogańskie. Czy nie uważasz, że byłby to bunt kwiatów przeciwko korzeniom, bunt z góry skazany na zagładę? Jako artysta owszem, cenię sobie bunt, ale tylko taki bunt, którego celem nie jest zaprowadzenie nowego porządku, lecz doznanie czegoś wzniosłego, dotknięcie absolutu. A potem przelanie tego doznania na papier. I sława, wszechogarniająca, nieśmiertelna sława! Non omnis moriar... To jest właśnie moja propozycja dla naszego Janka, to jest cel, o który on powinien walczyć. (natchnionym tonem)  Dzięki poezji Janko Walski zostanie wieszczem, będzie poruszał ludzkimi sercami i umysłami tak, jak powiew wiatru porusza listowiem...

Poganin: - Jesteś naiwny, Poeto! Umiesz klecić rymy, ale w swoich własnych słowach widzisz tylko formę, a nie treść. Jesteś zwykłym wspakulturowcem, tyle, że obdarzonym inteligencją. (z niechęcią macha ręką, po czym siada na jednym z czterech foteli, ustawionych po lewej stronie pokoju)

Poeta: - Ależ to właśnie forma jest najważniejsza, to ona jest głównym atutem każdego utworu! Nad formą trzeba pracować, autor musi ja szlifować, aż nabierze połysku, aż zajaśnieje pełnym blaskiem. Nasz Janko Walski powinien na okrągło studiować teksty mistrzów słowa, którzy umieli obracać językiem, jak rożnem. (recytuje z książki) „Radykał, co kał moralny wszem wytykał" (kręci głową z podziwem) „A z bitwy radykalnie zmykał." To znakomite! Co za język, ostry jak brzytwa, smagający jak bicz! Ten poeta, to dopiero miał głowę! (przewraca kartki, jakby czegoś szukał) Albo to: „Król Jagiełło bił Krzyżaki i pan Krupa chciał być taki." Genialne: celne i proste. Albo takie zdanie: „Polska nad śniegi bielsza”. Albo... (z nutką refleksji) Czemu te zdania nie wyszły spod mojego pióra? Czy naprawdę wszystkie błyskotliwe sentencje zostały już napisane? (chowa książkę do kieszeni)

Poganin: - (nie wstając z fotela) Do siebie samego powinieneś odnieść inny cytat: „rymy się leją z twych ust, jako z rynny...”

Poeta: - (zdegustowany) Rynna! Też mi porównanie! (podchodzi do drzwi do przedpokoju, zamyka je, po czym siada na drugim fotelu, obok Poganina) Wszelką dyskusję z tobą, Poganinie, uważam za zbyteczną. Zobaczymy, za którym z nas pójdzie Janko Walski, kiedy się obudzi.

Poganin: - Słusznie! Niech on rozstrzygnie, niech on wybiera. On ma w sobie tworzycielską moc...

Poeta: - (chwytając się dłońmi za głowę) Ten znowu swoje!

Drzwi do przedpokoju ponownie się otwierają. Do izby wkracza elegancko ubrany młodzieniec. Zachowuje się swobodnie, jest pewny siebie.

Dziennikarz: - (do Poganina i Poety, tonem wyższości) Panowie, dawno mi się nie zdarzyło słyszeć równie jałowego sporu! Obaj jesteście przedstawicielami zamierzchłej przeszłości, prehistorii. Wam już dziękujemy! Snujecie plany na przyszłość, podczas gdy bezpowrotnie należycie do czasów dawno minionych! To żałosne. Z nas trzech to tylko ja mam konkretną ofertę, która może zainteresować kogoś takiego, jak Janko Walski. To ja jestem w stanie otworzyć przed nim wrota do przyszłości! Moja oferta skusiłaby każdego! To jest promocja tysiąclecia!

Poganin: - (ze zdziwieniem i niesmakiem) Jak to - każdego? Znam Janka i wiem, do czego został powołany, jakie ma wrodzone predyspozycje, za czym podąży jego duch...

Dziennikarz: - Powołany? Co za banialuki! Człowiek może być tym, czym chce, to tylko kwestia odpowiedniego przeszkolenia. Rola indywidualnych predyspozycji jest znikoma, każdy człowiek jest tylko towarem, produktem rynkowym. Ba, nie musi tu nawet chodzić o całego człowieka! Produktami są nawet: twarz aktora, piersi modelki, palce pianisty czy nogi piłkarza.

Poganin: - (do Dziennikarza) Nieszczęśniku, nawet nie wiesz, co to jest przyrodzona nierówność, co to jest hierarchia wielkości, honoru i cnoty. Zredukowałeś człowieka do roli towaru, który ma się dobrze sprzedać. Jakie to nikczemne! Twoje ubranie jest więcej warte od ciebie. Kod kulturowy, który prezentujesz, jest kodem śmierci. Twój sposób myślenia jest zaprzeczeniem normalności: to tak, jakby pociąg został, a peron odjechał...

Dziennikarz: - (zdezorientowany, do Poganina) Zupełnie nie rozumiem, o czym pan mówi, ale nie zgadzam się z ani jednym pańskim słowem! Skąd się pan tu w ogóle wziął?!

Poeta: - (do Poganina) Akurat w tej kwestii wyjątkowo jestem po twojej stronie. Wieszcz nie jest jednym z milionów, on stoi ponad nimi, ma rząd dusz, włada ludem poprzez słowa...

Dziennikarz: - Też mi gadanie! Jestem dziennikarzem i menadżerem w jednej osobie, dlatego wiem najlepiej, czym jest słowo. Słowo jest towarem, tak jak wszystko inne. Jedni handlują mydłem, inni powidłem, a ja – słowem. Dobry „njus’ jest wart więcej, niż wy obaj razem wzięci! (do Poety) Nie ma też żadnych wieszczów, którzy cierpią za miliony. To przeżytek. Wszyscy ludzie są równi w obliczu rynku, zwłaszcza rynku pracy. (siada na trzecim fotelu, obok Poety)

Poeta: - (do Dziennikarza) To tacy, jak pan, doprowadzili do tego, że nie ma już artystów. Są tylko wyrobnicy sztuki, chałturnicy, płaszczący się przed mamoną.

Dziennikarz: - Frazesy, frazesy! Norwid umarł w przytułku dla ubogich. Czy nie sądzi pan, panie Poeto, że – gdyby czas mógł się cofnąć - Norwid chętnie oddałby wszystkie swoje wiersze za pokaźny majątek? Za akcje, obligacje, udziały, hipoteki, lokaty, dolary?

Poeta: - (z oburzeniem) W żadnym wypadku! Norwid był poetą, a pan nie jest w stanie pojąć, co to słowo oznacza, czym jest... (przerywa, bo w drzwiach do przedpokoju ukazuje się wysoka, urodziwa blondynka. dziewczyna jest ubrana efektownie i wyzywająco)

Miss Erekcji: - (podchodząc do Dziennikarza, przymilnym tonem) Czy to pan mówił o dolarach? Mów do mnie jeszcze, mój słodki...

Dziennikarz: - Jeśli chcesz porozmawiać o dolarach, to lepiej idź do banku. Nie ze mną taka mowa. Nie lubię wydawać pieniędzy na takie, jak ty. Ile bierzesz za małe sam na sam?

Miss Erekcji: - (z oburzeniem odsuwa się od dziennikarza) Ile by to nie było, i tak cię na to nie będzie stać, cwaniaczku. Bo moim klientem może być tylko ten, kto mi się spodoba. Nie jestem taka pierwsza lepsza, startowałam w wielu konkursach piękności. Raz nawet uzyskałam tytuł Miss Erekcji, bo najbardziej podnieciłam facetów... (podchodzi do łóżka, przygląda się śpiącemu) O, ten mi się podoba. I to bardzo! Czy to jest Janko Walski? (patrzy pytająco na obecnych, wszyscy potakują) To znaczy, że dobrze trafiłam. Ktoś złożył do naszej agencji zlecenie na ten adres i stąd tu jestem. (siada na ostatnim, czwartym fotelu, obok Dziennikarza) Kiedy Janko się obudzi, to bądźcie panowie uprzejmi natychmiast zrobić stąd wypad i umożliwić mi wykonywanie obowiązków zawodowych.

Dziennikarz: - (odchrząkując) Muszę przyznać, że przynajmniej jesteś profesjonalistką. W pewnym sensie tego słowa...

Miss Erekcji: - Dlaczego tylko „w pewnym sensie"? W każdym calu, kochasiu, w każdym calu...

Poeta: - (zdegustowany) Nieszczęsna kobieto, przecież ty degradujesz samą siebie do roli seksualnego robota! A poza tym, grubo się mylisz, jeśli sądzisz, że Janko Walski wybierze z naszego grona akurat ciebie!

Miss Erekcji: - (z niepokojem) Jak to? Chyba on nie jest homo? Ależ wdepnęłam...

Poeta: - (z niesmakiem) Proszę się uspokoić! Mam na myśli wyłącznie wybór intelektualny, wybór filozofii życia, wybór sposobu na wielkość. Każdy z nas trzech reprezentuje inny światopogląd i chciałby pozyskać Janka do swoich poglądów.

Miss Erekcji: - (z ulgą) To panowie jesteście filozofami? Całe szczęście: filozof to też zboczeniec, tyle, że niegroźny. Ten (wskazuje na Dziennikarza) to przynajmniej ma kasę, ale wy dwaj to mi wyglądacie na gołodupców, którzy nie mają nic do zaoferowania. Tak czy inaczej, wszyscy trzej tylko tracicie tu czas. Czy wy naprawdę uważacie, że po przebudzeniu nasz Janeczek będzie wolał wysłuchiwać waszych gadek, niż zajmować się mną? Jesteście aż tak naiwni? Stawiam wszystkie pieniądze na to, że od razu was spławi.

Poganin: - (pokazując dłonią śpiącego) Zaprawdę, zbyt nisko go cenisz, lubieżna niewiasto! A ja powiadam ci, że go nie zainteresujesz. On pójdzie za moim wezwaniem, bo on jest nosicielem Honoru i Tradycji, nosicielem...

Miss Erekcji: - (z niepokojem) Nosicielem? Mam nadzieję, że nie złapał hifa? To by skomplikowało sprawę i nie wiem, czy...

Poeta: - (śmiejąc się) Niech się pani nie martwi, mój szanowny kolega nie to miał na myśli. Jemu chodziło o nosicielstwo duchowe.

Miss Erekcji: - (z ulgą) To całe szczęście. (rozsiada się wygodniej w fotelu) Długo będziemy tak siedzieć? Może lepiej byłoby od razu obudzić klienta? (wskazuje na śpiącego)

Dziennikarz: - (spogląda na zegarek) Słusznie, czas to pieniądz. Obudźmy go i załatwmy sprawę od ręki.

Miss Erekcji: - Najlepiej będzie, jeśli ja to zrobię. Budzenie, to moja specjalność. Pracowałam kiedyś w sekstelefonie, i wtedy...

Poganin: - Nie, nie, w żadnym wypadku! Nie chcemy tu orgii! Niech lepiej pan to zrobi. (wskazuje palcem Dziennikarza) Zgoda? (patrzy pytająco na Poetę, który kiwa potakująco głową)

Dziennikarz: - W porządku. Najlepiej będzie, jeśli obudzę go klepnięciem w policzek. To zawsze skutkuje. (wstaje z fotela, po czym zbliża się do śpiącego. Wszyscy pozostali także wstają ze swoich foteli, stając wokół łóżka)

Dziennikarz pochyla się nad śpiącym, przymierzając się do uderzenia go w policzek, gdy nagle Janko Walski zrywa się na równe nogi. Ma na sobie piżamę. Stoi na łóżku, z przerażeniem spoglądając na stojące wokół łóżka postacie.

Dziennikarz: - (w osłupieniu) On wcale nie spał! I pewnie słyszał wszystko, o czym tu rozmawialiśmy! (do Janka Walskiego) Ładnie to tak oszukiwać? Udawać sen?

Janko Walski: - (bełkoce pod nosem) Ja... Ja przepraszam, ale nie spodziewałem się gości. Ja się tylko chciałem wyspać. Rzeczywiście, słyszałem waszą rozmowę, bo obudził mnie ten pan. (pokazuje palcem Poganina)

Poganin: - (do Janka Walskiego) To nawet dobrze, że wszystko słyszałeś, mój przyszły bohaterze. Nie będziemy musieli się powtarzać. Wiesz, co każdy z nas ma ci do zaoferowania. Możesz od razu wybierać! (pokazuje na drzwi do przedpokoju) Przez te drzwi wyjdziesz za chwilę na świat. Pozostaje ci tylko wybrać tego z nas, z którym wyjdziesz; tego, który będzie twoim przewodnikiem i współtowarzyszem. Wybieraj zatem!

Miss Erekcji: - (do Janka Walskiego, kokieteryjnym tonem) „Tego"? Po co masz wybierać „tego", skoro możesz wybrać „tę"? Zapewniam cię, koleś, że ze mną nie będziesz miał czasu na nudę...

Dziennikarz: - Za to ze mną nie będziesz marnował czasu na głupoty. Będziesz bogaty! Zaplanuję twoją karierę przy pomocy programu komputerowego!

Poeta: - Jeśli wybierzesz mnie, to staniesz się człowiekiem wzniosłego ducha. Będziesz wylatywał nad poziomy i szybował na skrzydłach natchnienia. Wybieraj!

Wszyscy: - (zbliżając się do Janka Walskiego) Wybieraj! Wybieraj! Wybieraj!

Janko Walski: - (z przestrachem) Ja... Ja nie mogę tak nagle... Ja nie chcę wybierać! Nie chcę! Nie chcę wybierać! (głośno) Ja chcę spać! (nagłym susem zeskakuje z łóżka. ucieka do ubikacji, zamykając za sobą drzwi)

Zapada cisza. Przez chwilę wszyscy pozostali stoją nieruchomo, zaszokowani.

Dziennikarz: - (wzdryga się, jakby ocknął się ze snu) Za nim! Gonić go! (dopada do drzwi do ubikacji, otwiera je, wszyscy kolejno wchodzą do ubikacji)

W opustoszałej sypialni zapada cisza. Dopiero po dłuższej chwili z ubikacji powraca Dziennikarz.

Dziennikarz: - (tonem zaskoczenia i zdumienia) Nie ma go! Gdzieś przepadł! (siada na swoim fotelu)

Z ubikacji wychodzi Poganin. Jest zrozpaczony, ciężko powłóczy nogami. Bezwładnie siada na swoim fotelu. Potem z ubikacji wychodzi zamyślony Poeta, który także siada na fotelu, po czym wyciąga z kieszeni książkę i uważnie ją wertuje. Jako ostatnia wychodzi z ubikacji Miss Erekcji, która również zajmuje swój fotel. Przez pewien czas wszyscy siedzą, milcząc i spoglądając po sobie, jakby nikt nie miał odwagi odezwać się jako pierwszy.

Poganin: - (głucho, z rozpaczą) Nie ma go!

Poeta: - (z przejęciem) Nie ma go! Może przeniósł się w inny wymiar...

Dziennikarz: - (ze smutkiem) Nie ma go! Uciekł nam, żeby tylko nikogo z nas nie wybrać! Nie mam pojęcia, którędy uciekł, przecież z tej ubikacji nie ma innego wyjścia, niż te drzwi! (pokazuje na drzwi do ubikacji) To niepojęte!

Miss Erekcji: - Co mi za różnica, którędy uciekł? Ważne, że dał nogę. To normalne: faceci zazwyczaj dają nogę w trudnych sytuacjach. Ten Janko Walski to wyjątkowo żałosny facet! Pewnie był cienki w tych sprawach i dlatego uciekł. Bał się kompromitacji. (wzdycha ciężko) No, trudno. Ani forsy, ani przyjemności. Dobrze, że nie wszyscy klienci są tacy! Żegnam panów! (wstaje z fotela i wychodzi)

Poeta: - (mówi sam do siebie, jakby w natchnieniu) Janko Walski zdematerializował się! Muszę to opisać wierszem! (wstaje z fotela i rusza ku wyjściu, zaabsorbowany własnymi myślami) Jakiż to jest temat: olbrzym, który po obudzeniu okazał się Pigmejem! Cóż za metamorfoza! Jak u Owidiusza! Może napiszę cykl wierszy, może cały poemat... (znika za drzwiami do przedpokoju)

Dziennikarz: - (sam do siebie) Zdematerializował się? Co on wygaduje! Po prostu przestraszył się odpowiedzialności i w efekcie nic nie wybrał. Spłynął z falami gnojówki, jak to mówią. Skoro nie umie podejmować decyzji, to i tak nie nadawałby się na menadżera. (spogląda na zegarek, wstaje z fotela, rusza ku wyjściu) Szkoda było mojego cennego czasu na przychodzenie tutaj. (nuci półgłosem) „Nic nie trzeba robić dla zasadyyyy. I nie wszystko musi mieć swój seeeens..." (znika za drzwiami do przedpokoju)

Poganin: - (patrzy z dezaprobatą za wychodzącym. wstaje z fotela, potem zwraca się do widowni, rozkładając bezradnie ręce) Cóż robić? Wygląda na to, że przegrałem kolejną bitwę o Polskę. Bitwę, ale jeszcze nie wojnę. Może następnym razem powiedzie mi się lepiej, może ulokuję swoje nadzieje w bardziej odpowiednim człowieku? Może jednak to był ten odpowiedni człowiek, ten mityczny śpiący rycerz, ale nie umiałem odnaleźć klucza, hasła, które by go obudziło? A może... może prawdziwa walka Bogów toczy się w zaświatach, a my, tutaj, jesteśmy tylko najmniej ważnym, marginalnym frontem tej wojny? Jeśli by tak było, to niech sobie Janko Walski spływa czy znika, jak tylko chce, byleby tylko nasza pogańska sprawa odniosła ostateczne zwycięstwo. Jeśli wiecie, jak z tym jest naprawdę, to dajcie mi znać. Najlepiej wyślijcie mi imejla. Odbiorę go na komórce. (wyciąga z kieszeni telefon komórkowy, wybiera numer, rozmawiając przez telefon kieruje się ku wyjściu) Czcibor? Zwołaj wszystkich żerców, zaraz tam będę. Złożymy obiatę Trygławowi... (wychodzi)

Po dłuższej chwili powoli, ale z głośnym skrzypieniem otwierają się drzwi do ubikacji. Ostrożnie wyłania się zza nich odziany w piżamę Janko Walski. Wchodzi do sypialni, stąpając bardzo ostrożnie i uważnie nasłuchując. Z wahaniem otwiera drzwi do przedpokoju, po czym wchodzi tam. Chwilę później słychać zgrzyt klucza w zamku.

Janko Walski ponownie pojawia się w sypialni. Zamyka drzwi do przedpokoju. Tym razem jest odprężony i spokojny. Poprawia łóżko, przygotowując je do snu. Siada na nim.

Janko Walski: - (sam do siebie. mówi powoli, sennym tonem) Wreszcie jestem sam. Zamknąłem drzwi na klucz, więc mogę mieć pewność, że tym razem nikt nie będzie już zakłócał mojego snu. (ziewa przeciągle) A przecież sen jest mi bardzo potrzebny, jest moim żywiołem. Sen jest bez porównania przyjemniejszy, niż jawa. (układa się wygodnie na łóżku) Przyjemniejszy i prawdziwszy. Można nawet powiedzieć, że sen jest jawą, że jest od niej bardziej realny. Życie jak sen, życie snem – gdzieś nawet czytałem książkę pod takim tytułem... A może mi się tylko śniło, że czytałem... (nieruchomieje, zaraz potem zasypiając)

KURTYNA
(opada z ulgą)


Wróć do spisu treści